środa, 10 grudnia 2008

Radio Jazz is no more*

*za Monthy Pythonem skecz z papugą.

no nie ma nie ma. Wczoraj gadałam przez telefon z Moniką Waraczyńską, która powiedział, ze radio che się reaktywować w necie. Jak możecie wpisujcie się na ich listę na radiojazz.fm, będą wiedzieć, ze komuż zależy.
Poranek bez Solar Jazzu już nie taki sam. W zamian dostajemy Chilli Zet... matko, co za nazwa.

Przy okazji może uda mi sie pożegnac z panią Ireną Fessel.
Kto jej nie zna - znaczy, ze nie chodził.

Pani Irena Fessel nie żyje
Była najwierniejszym uczestnikiem wydarzeń kulturalnych Krakowa, znała na pamięć daty premier teatralnych i wydań najciekawszych pozycji ksi±żkowych. Zmarła w miniony wtorek. Miała 81 lat.


Twarz pani Ireny Fessel była doskonale znana miło¶nikom Salonu Poezji, krakowskich teatrów i filharmonii. Pani Irena z wykształcenia była chemikiem (ukończyła studia na UJ), pracowała jako nauczyciel akademicki, przewodnik wycieczek i tłumacz języka angielskiego, niemieckiego oraz rosyjskiego, ale to literatura i sztuka były najważniejszymi elementami jej życia.
Od kilku miesięcy pani Irena była poważnie chora. Wolontariusze i pracownicy naszej Fundacji otoczyli ją opiek±, odwiedzali w szpitalu, zajmowali się ni± po powrocie do domu, dbali o to, żeby miała gor±ce posiłki, brała leki, sprz±tali jej mieszkanie. Niestety, w ci±gu ostatnich dni stan pani Ireny na tyle się pogorszył, że nie była już w stanie samodzielnie funkcjonować, korzystała m.in. ze wsparcia Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. A kiedy okazało się, że nie powinna ani na chwilę zostawać sama, opiekę znalazła w Domu Pomocy Społecznej im. Ludwika i Anny Helclów. 25 listopada o godz. 15 pani Irena zmarła.
Pogrzeb odbędzie się w najbliższy poniedziałek 1 grudnia o godz. 13.00 na cmentarzu żydowskim przy ul. Miodowej 55 w Krakowie.

Nie mam pojęcia jakim sposobem osoba, która była WSZEDZIE i zawsze siedziała w pierwszym rzędzie - nigdzie nie ma zdjęcia, przegóglowałam co mogłam. Pierwszy raz co prawda w życiu zobaczyłam ją co prawda wtedy, kiedy waliła po nogach fotografa, który ośmielił jej sie przeszkodzić (według niej...) na koncercie Savala - miałam wtedy 17 lat.
Potem widziałam ją na koncertach w Jarosłwiu i Warszawie. Wszedzie równo kibicowała i przeszkadzała. Nos sokoła i dwie pary okularów załozone jedne na drugie - przynajmniej jedne jak denka od butelek... Kupowała karnet na Festiwl Kultury Żydowskiej i codziennie przychodziła sprawdzić, czy przypadkiem nie staniał... Zajmowała miejsce zarezerwowane dla Szewacha Weissa i nie dawała sie wypedzić. Miałą swoje sposoby na zdobycie pierwszego rzedu. Umiała stawać nóżkami krzesła na stopach wolontariuszy, żeby sie przsuneli. Komentowała na gorąco i używała łokci. I była wszedzie. My nazwaliśmy ja babcią festiwalową inni teatralną.

Podejrzewam, że każdy z was miał z panią Ireną swoją przygodę - marzy mi sie, ze ktoś ją wpisze w komentarze, bo ja na razie - nic o niej nie ma...

I ta niewdzięczna fotografia. Fessel - czesto barwniejsza od artysty występującego na scenie - nie ma swojego portretu, który możnaby znaleźć w necie. A moze każdego kto chiał jej zrobic zdjęcie - traktowała parasolką?

8 komentarzy:

milyglos pisze...

sialala, a ja mam jej zdjęcie! :) z pewnego wernisażu w muzeum czartoryskich :) jak chcesz, to twój blog, może być jedynym miejscem w sieci, gdzie będzie jej zdjęcie :) tylko musze je odkopać i nie wiem, czy mam je tu czy tam.

Aga pisze...

chcę!!!
albo u siebie daj i ja podlinkuję...

Aga pisze...

w necie wywiązała sie dyskusja, której jestem niemą uczestniczką , moze jednak przekleję anonimowo:

- jezeli Pani Irena jest/byla tą osoba, ktora znamy jako "szesc oczu" to
skladam niniejszym wyrazy glebokiego szacunku dla Pani Ireny. I Biuro
Ochrony Rzadu sie poddalo i prezydent Kwasniewski pewnego pamietnego dnia
wobec sily natarcia ze strony Pani Ireny ustepujac jej WŁASNEGO miejsca w
rzedzie pierwszym filharmonii krakowskiej.
nie wspominajac rzecz jasna ile razy my ustąpiliśmy wobec siły argumentów (szef znanej agencji fotograficznej)

Aga pisze...

kolejny:

Tak...
Pani z pierwszego rzędu....., polecam z przed lat materiał w GW o pani Irenie pióra Targoń/Bugajska, ....a inne własne lub cudze historie długo zapewne będą krążyć w fotoreporterskim środowisku

Aga pisze...

Muszę wam powiedzieć, że Siwa do końca była sobą.
Nawet na szpitalnym łóżku. Ciężko ją było przekonać do jakiegokolwiek badania,
na każdą propozycję lekarzy miała ciętą ripostę...
A ostatniemu lekarzowi który ja badał powiedziła (była juz b. słaba, rak trzustki)) że i tak ma większe EQ od niego...
Jej wada wzroku to było -27 dioptrii.
Urodziła się we Lwowie, matka zginęła a ojciec uciekł do Izraela.
Natomiast u niej w domu podczas porządków znaleziono paszporty z lat 70-tych z wizami z niemal
każdego zakątku świata, jak np. Japonia czy Hawaje.
Kolejna barwna i charekterystyczna postać ubyła z naszego miasta.

Aga pisze...

mam nadzieję, ze nie złamałam tajemnicy i niczyich praw autorskich...

manda pisze...

Ja pamiętam jak na egzaminie na PWST (ciasno jak diabli) w środku sceny zaczęła wydzierać się do osoby siedzącej poniżej, że usiadła jej na czubku buta.
O chrapaniu w drugim rzędzie na Lupie nie wspomnę.
Bezkompromisowość i przeszywający wzrok pani Ireny. Szkoda.
A z kolekcji krakowskich "indywiduów" - urządzałam warszawskie 17 m2 i śniadanie musiałam zjeść w jakimś przydrożnym warszawskim fast-foodzie. Znad gazety i udka kurczaka mignął mi... najbardziej gburowaty i chamski żebrający w krakowie - łysawy facet o dość znacznej tuszy, zawsze w przykrótkiej szarawej koszulce. Jego metodą na klienta jest obrażanie i robienie zamieszania. Obrażanie - najchętniej kobiet, przy pomocy "niezbyt wybrednych" porównań. No i tenże właśnie obiekt przy stoliku obok pił kawę. I to nie koniec, ponieważ następnego dnia, późnym wieczorem, trafiłam do galerii handlowej w poszukiwaniu pieczywa. I tego samego człowieka minęłam na ruchomych schodach pośród świątecznych światełek i innych dekoracji. Jakoś mi się z Barcisiem skojarzyło, ale chyba raczej nie powinno.

Aga pisze...

Nie powinno...
Ale ten pan jest koszmarny...

Podobno w Warszawie lepiej płacą i tyle.