piątek, 30 maja 2008

Chodze i szukam swojej osobowości blogowej

dziś sukienka koktailowa i czerwone pazury.
Uwielbiam to, ze rzeczy z lumpeksu za 14 i torebka Donny Karan z widokiem na Manhattan za 6 zł wyglądają tak dobrze na przyjęciu u Jabłonki :)

A na razie chodzę i szukam. Głownie siebie. Bo bloga pisze - gdzieś go tam ugniatam w głowie - głownie przed snem, na mgnienie powieki przed zaśnięciem i gdzieś na klatkach schodowych pomiędzy rozmowami telefonicznymi.

Robie fuchy. Znacie ten stan? Trochę kradnie duszę a trochę nie.
Dochodzę tez do świata w którym nie dostaje się nigdy swoich "marchewek". Przechodzisz czesto dzień w którym marchewka miał być dana i okazuje się , ze sie zmyła. Zmieniła się w siemię lniane i spuściła w stanie kisielu rurą w dół zlewu uciekając przed.

Temporalne marcheweczki, kamyki milowe.
Może ksiązke trzeba napisać ot co.
Tylko o czym? Mam juz pierwsze zdanie, pewnie juz pisałam.

"Lato było tak deszczowe, że nie udało nam się ani razu wyprowadzić motorynki z szopy".

Opowiadania. To jest to.
A na razie piszę artykuł o takim najmilszym telefonicznie człowieku który sie nazywa Michał Szulc.
Nie wiem jak można przekazać cały dorobek minimalistów amerykańskich oraz ciepło świata wymieniając parę przeciętnych zdań przez telefon, ale Michałowi sie udaje. I reszta też mu się udaje. Powinien pojechać do Nowego Jorku.

A z resztą. Małe ojczyzny - jak chce być w Lodzi, to niech będzie w Lodzi. Ja chcę być w Krakowie. Ale coraz inaczej.

piątek, 23 maja 2008

Jutro, MIEJSCE , Estery 1 od 21


Jeździ na rowerze, chodzi na piwo i do kina – mówi opiekun kangurka.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu włączyłam TV. I od razu opadła mi szczeka i prawie sie popłakałam ze szczęścia.

Bo w Krakowie matka kangurzyca odrzuciła małego kangurka. Na szczęście w pobliżu znalazł się pan Jakub. Spojrzeli na siebie z kangurkiem i była to miłość od pierwszego wejrzenia. Od tej pory Jakub - taki młody, zabawny facecik -- nosi kangurka pod koszulą w worku uszytym ze starej piżamy... Wygląda jak w ciąży. W autobusie nikt mu nie ustępuje miejsca, ale za to zaczepiają go dziewczyny w ciąży które odwiedzają Zoo. I Jakub z nimi gada o wspólnocie doświadczeń - "A pani tez się dzidzi na sztorc tak ustawia? Bo mój się na sztorc ustawia..."

Chłopak ma dla siebie 15 minut dziennie - kiedy bierze prysznic. Potem cały dzień z kangurem. Noc też... Na początku bardzo się bałem, że podczas snu go przygniotę - opowiada reporterce "Polski - Gazety Krakowskiej" mężczyzna. - Okazało się jednak, że śpię bardzo czujnie i malec jest bezpieczny. Tylko raz, tak się wiercił, że wypadł z worka za wersalkę. Ale zaczął płakać, więc mnie obudził i szybko opanowałem sytuację - dodaje.

Jakub karmi kangura Mietka małymi buteleczkami z mlekiem. Na reportażu widać jak krząta się po kuchni i mówi: "Niepokoi mnie, że jeszcze dziś siku nie robił". W kuchni widać też mamę Jakuba - komentarz: "Rodzice pana Jakuba czują się jakby mieli wnuka". I tu przebitka na tatę/ "dziadka" - pana bez zębów z pilotem na stale przyczepionym do dłoni i zasłonką z pasków w tle. Mówi: "Wnuk to nie jest dobry, bo to kangur jest!"....

Mam wielka słabość do małych kangurów. Ten jest niezwykle piękny - ma tak wzruszające, cienkie łapki, pazurki i bardzo mądre oczka.

Nie mogę nigdzie znaleźć zdjęć małych walabii. Za to przypomniałam sobie co mnie tak fascynuje w kangurach, które jak się rodzą to są takim małym robakiem , który pełznie do sutka ( poród chyba w tym wypadku jest wręcz niezauważalny, ciąża też....) i tam się rozwija - taki czerwony, przezroczysty glucik.

I jak tak szukałam baby kangaroo to znalazłam głownie zdjęcia typu wielki wąż je małego kangura... Jak tu wierzyć światu... Widzicie zachwyt tych facetów?

poniedziałek, 19 maja 2008

Mój NY Moleskin trafił w dobre ręce

he he --- i produkuje siatki pełne ciuchów.
Jak miło!!!!

At least ti's great to know that we are stressed in the same city

napisał Mateo.

Dzień jest taki:


Ja chcę żeby był już taki

Oczywiście Tillmans.

8 pietro na Widoku.

Czekam.
Fajnie jest.

Klęska urodzaju.

To teraz chce byc jak Elodie z Marcem


Damn it! jak ona to robi?
A Marc strasznie wygląda bez tłuszczu. Pardon-le- moi ale nie lubię jak intelektualiści z nałogiem zamieniają się w przepalonych macho z idiotenlook. I love him anyway.

Pociąg czeka. Lecę.

Poniedziałkowo - fimowo

powinnam jeszcze pić kawę, ale nie. Deszcz pada, grają w radio jazz a ja wkładam rzeczy do torebki i jadę na dworzec.

Francuski film.

Wczoraj 8 szczeniaków wylizało mi stopy. Zabrały całą adrenalinę - choć wcale nie ruszały się od tego szybciej.

Będę dziś zepsuta jak Elodie w L Word.
Nie będę tylko mieć idiotycznego kapelusza.

I skończyła mi sie Lolita Lempicka, więc na deszczu będę pachnieć kasztanami w cukrze.

Damnn it! Cały plan na nic!

piątek, 16 maja 2008

Dzis Diki w Psie, ale my pilnujemy Wenus na Nocy Muzeów

ale dużo dużych liter...
więcej u Joasi Wojdas...

Jesli myslicie, że juz was nic w zyciu nie zaskoczy

że sztuka skończyła się wraz z Ulisesem bądź Falami...
Jeśli wg was "wszystko już było" to spierdalajcie.

A reszta może sobie obejrzeć to



na razie no comment.

Baksik & Buczak

w krainie wieżowców...
Fajnie tak podglśdac parę supergadżeciaży z supergadżeciarskim widokiem zza okna :))) - trochę nawet bez emocji, bo te wieżowce w NY to mnie nie kręciły...
Ale zazdroszczę. Czekam na ich opowieści o Moskwie :) To będzie coś!

czwartek, 15 maja 2008

środa, 14 maja 2008

A SEB

został bulwarowym kolumnistą z własną podstroną.
Klik klok. Post o Zieniu - zwala z nóg:

"Kiedy mama siadała do maszyny marki Łucznik, aż się trząsłem, żeby dostać kawałek materiału, pozszywać go i ubrać w to miśka. "

Coś mi sie chłopak z Parczewa przypomina...

I tak sie przyznawać do tego, że sie własne genitalia stroiło w sukienki uszyte ze skrawków? Jakiś grandż normalnie.
Moi bracia robili swoim siusiakom kryzy z papieru... to jakoś normalniej brzmi niż szyte na łuczniku...

A najdziwniejsze jest to, że jak piszę tego posta to obok mnie siedzi matka, czyta mi przez ramię i trzęsie się ze śmiechu. Powinna mnie opierniczyć, że takie rzeczy normalnie wywlekam... Sio!!!

Krasnale

czyli jak to jest być artystą w Polsce.

wtorek, 13 maja 2008

Zadzwoniła matka

i mówi, że Marcin - brat - wrócił z Ojcowa i przywiózł jej prezent.

Chrząszcza.

Który sie rozpada.
Czyli - "model do składania".

Mogę go składać i rozkładać do woli - powiedziała Matka.

Ana Morgowicz objawiła się

...wiecie jak to jest z przyjaźniami zawartymi "w podróży". Często na "suchym lądzie" okazuje się, że miłość czy przyjaźń była możliwa tylko przez jedną noc w Wiedniu, na paru piętrach hotelu w Tokio, w Madison County..... he he.

I pojawiła się Anka. Na moim gruncie, bez NY ale z NY somewhere.
I od razu pokazała że będzie dobrze. Jak to Morgowicz, rzekłą tylko: "Ej, mam dla Ciebie prezent,
g a d ż e c i a r o !"
I dała mi to:

Paul Smith toothbrush....
"Perfect for the man with everything (including their own teeth)...A Paul Smith toothbrush. Available in Green, Pink, Black and White".

Zielone szczoteczki z sygnatura projektanta mogą więc świadczyć o istnieniu ludzi znających Józefa (naiwny, okropny cytat).

Pani psychoterapełtka powiedziała

.... a może by się tak pani zatrzymała, co?
Wiec poszłam spać na pól godziny i 16 nieodebranych.

Szukam pracy.
Sensu szukam.

poniedziałek, 12 maja 2008

Wydaje Ci się

że ludzie nie wiedzą kim jesteś?
Spotkaj się z kimś dwa razy, porozmawiaj na skajpie, daj się podpatrywać i podczytać bloga - i jeśli masz szczęście i trafisz a Rybę bez Trusoff to dostaniesz diagnozę w formie piosenki:

Dzięki Gala :) To ja z ostatnich 4 dni... A może to ja?

Wstawka

w stylu EBO....

Na zejściu. Rozmowan z Dzi na Skajpie

- co u ciebie?
- poczytaj mojego bloga

Umieram

....zeszła mi cała adrenalina i totalnie cierpię- nie mam siły sie rozpłakać, świat funduje mi chaos i jedyne o czym marzę to masaż stóp i żeby móc zasnąć. Chyba wolę już, żeby ten cudowny młyn trzech dni rozpoczęcia powrócił na nowo.

I co ja mam teraz ze sobą zrobić? Gdzie jest róg za który mam zajrzeć? :)

wtorek, 6 maja 2008

Lista prezentów CZARNY BUTIK

tak myślę nad tymi listami prezentowymi ( Hugh Grant który w "Czterech weselach kupuje 'coś do 5 funtów'...) . Pamiętam jak w pierwszej fazie modne były prezenty z "Czarnego Butku" etc.

Masakra. Przy całej mojej niechęci do instytucji cały czas myślę czy właśnie nie zamówić sobie prezentów na ślub bez ślubu. Dla Tupperware jak Carrie wziąć ślub ze samą sobą (nie jestem dobrą kandydatką...no tak...). Babciu, co myślisz?

Może lista urodzinowa?
Wszystkich znajomych wysłać do jednego sklepu i niech kupią komplet... sztućców.

Marzy mi się prezent jeden na razie. Cukrowy peeling Sephory. Kto się zgłasza na ochotnika? :)))))))))))))

niedziela, 4 maja 2008

A z drugiej strony...

A jak popatrzeć na to inaczej, to na blogu Kamela są dyrektorzy fotomonta w kurde dziwnych ałtfitach. Smakowita dziewczyna jednego wręcz skandalicznie zaprezentowana, a przecież to poważna kobieta sukcesu jest. A to poszło do naszych wszystkich wolontariuszy... :)))) I to Fundacja Pauza lansuje.... Skórzaki wydające pieniądze podatników na jakieś fotki :)))

Zycie bloga, życie blogowych postaci, twoje życie w blogu to zupełnie inne akwarium.
I czasem chciałoby sie być po prostu porządnym człowiekiem, żeby nie cytowano Ci samego siebie , lub mnie mrugano do ciebie jak dwa razy do ślepego nietoperza...You know what I mean, you kow what i mean?

Dużo wszedzie ostatnio bloga Kamela...

i strasznie to dobrze, bo po prostu nie można nie kochać tego faceta.
I blog fajny, i jego Aniołek super... I można podejrzeć Sylwester w Rabce...:)))))

piątek, 2 maja 2008

TO CALA JA

A kto lubi kulki niech sobie posłucha tego....



moze mały tribyte? To Kubie Dąbrowskiemu :)

Nie moge się napatrzeć na to:

muzyka, wszystko...



to oczywiście twórcy tego:


a klóliki mają psygody ocywiscie:



no i ta podróbka...

Tak długo mnie tu nie było ...

że kompletnie nie umiem sie rozpisać.
że słowa nie przechodzą jeszcze pomiędzy mną a ekranem, klawiaturą (jak sie właśnie dowiedziałam z TV potwornie zanieczyszczoną... pełną zarazków... mich przynajmniej...) .

Można za to cytować:
"Czerwiec rozwinął wszystkie liście na drzewach. Matki z Pimlico karmiły niemowlęta. Gońcy krążyli miedzy budynkiem Floty i Admiralicji. Mogło się zdawać , ze ulce Arlington i Piccadilly rozpalają powietrze w parku i unoszą rozżarzone, rozbłyszczone liście na falach tej boskiej żywotności, tak przez Klarysę wielbionej. Tańczyć, jeździć konno - jakże ona to wszystko kochała."

Moje dziecko stanęło dobrze na nogi....


Czekam na Was 9 maja - na otwarciu...

Nieostrzyzona w Belgii ... bardzo lubie Szczurowe zdjęcia


In love with words again...

never loved nobody fully
Always one foot on the ground
And by protecting my heart truly
I got lost in the sounds
I hear in my mind
All these voices
I hear in my mind all these words
I hear in my mind all this music

And it breaks my heart
And it breaks my heart
And it breaks my heart
It breaks my heart

And suppose I never met you
Suppose we never fell in love
Suppose I never ever let you kiss me so sweet and so soft
Suppose I never ever saw you
Suppose we never ever called
Suppose I kept on singing love songs just to break my own fall
Just to break my fall
Just to break my fall
Break my fall
Break my fall

All my friends say that of course its gonna get better
Gonna get better
Better better better better
Better better better

I never love nobody fully
Always one foot on the ground
And by protecting by heart truly
I got lost
In the sounds
I hear in my mind
All these voices
I hear in my mind all these words
I hear in my mind
All this music
And it breaks my heart
It breaks my heart
Breaks my
Heart
Breaks my heart

Czekam z utesknieniem , kiedy....

nowy felieton Mareckiego będzie można przeczytać w necie i przerzucić tu na stronę. Chce żeby wszyscy zobaczyli co to jest kamikadze, bojownik o - do granic... Super. Obawiam się , że Mareckiego czeka już wpierdol ze wszystkich stron :)