niedziela, 21 września 2008

jak znaleźć (swoje wlasne) mieszkanie i (swoją włąsną) bluzę

w dodatku wyglądają lepiej niż w rzeczywistości.

Boska Komedia

zajmowałam się nią w pokrętny sposób w tym tygodniu i znalazłam piosenkę, która mi kiedyś do wszystkiego pasowała: do mnie, do pracy doktorskiej (jeje) etc.

Diva Lady by The Divine Comedy

She's a diva lady
She's a hopeless case
She needs extra make-up
For her extra face
She's a hopeless case

She's a diva lady
She's got special needs
She wants chocolate candy
But no blue ones please
She's got special needs

She lives in a vacuum
She has no real home
Where did diva come from?
Where shall diva go?
She has no real home

She's got thirty people
In her entourage
Just in case her ego
Needs a quick massage
She's got a famous boyfriend
They go out in style
She makes him look hetero
And he helps her profile

She's a diva lady
She looks down her nose
At the shoes I'm wearing
And my care-worn clothes
Such a pretty nose

Trochę nadal o mnie, co? :))))
But, you know - I can be all four seasons in one day (że inna piosenka).

(wpisywanie piosenek o samych sobie na własnego bloga jest szczytem egotyzmu
= diva-style behaviour, I know, I love, I hate)

Ojojoj

... gadamy z mamą. Że film, że jest wytrącona z równowagi. Ja mówię, że tak, Plac Waszyngtona, że trzeba czytać Henry Jamesa, że Paola, żona Brunettiego. Obie, że zwykła historia i że pozorny spokój najwięcej napięcia w pozornie zwykłej historii etc. No i tak gadamy, ona, że ten kredyt w tym filmie, ja że przełożenie na aktualną recesję w USA i nareszcie mi zaczyna kiełkować że chyba to nie ten sam film. Jej też - pyta skąd mi się wziął James.

Plac Zbawiciela vs Plac Waszyngtona.

Wieczór i poranek z mediami....

Dunin w WO:
"Mogą to być tez bardziej wyrafinowane i szlachetniejsze sposoby karmienia pustki , chociaż normalny człowiek (czyli neurotyk) nigdy się nie naje, najedzeni są tylko psychopaci".

Listy do WO mogą z ciebie zrobić wristcuttera... Podobnie jak ramówka tv w sobotę (należę do wielbicieli polskiej wersji "Niani" więc umówmy się, mam bardzo obniżone standardy) prężące się solary ukoić może tylko dawka freaka - ostatnio rolę "poety-wieszcza" mówiącego za nieuróżowaną część ludzkości przejął Czesław , którego kiedyś usłyszłąm przypadkiem w Trójce (nie jak śpiewał, jak mówił) i nie odlepiłam sie od głośnika. Dawka szczerości niespotykana nawet w rozmowie z kumplem ( np. o żenujących aspektach imprez w liceum i o tym jak Bjork łaczyła skinów, metali i punków) działa jak magnes.

Mojego przeglądu mediów dziś (wylewa mi się oczywiście więcej, ale to chyba ciekawe tylko...) dopełni rekalma pralki elektrolux bedąca niezwykłym komentarzem do tekstu Środy z przedostatniego numeru WO. Otóż budzącą się przy przeglądzie prasy i tv sniadaniowej (górze chusteczek, flegaminie, wszechobecnym chłodzie) przykuło do ekranu jak zobaczyłam taką fajną kobietę (no.... troche wygląda na biczowatą bizneswoman) która płynie wolniej niz cały świat. Zen? Reklam herbaty na uspokojenie, kursu nowej religii w tydzień? Albo pigułki na uspokojenie albo ciąży.... "Ona" jest ponad, obok, poza czasem. Wszystko naokoło sie miota, toczy, korkuje - a ona w aureoli spokoju przechodzi neidraśnięta, niewzruszona. Pierwsze wrażenie tak, drugie - qrwa, ale odprasowana.... Freud by się posikał z radosci, bo jest wyprana ze zmysłowości, dla mnie to troche dobrze, trochę źle - klasyka (nigdy sie nie najem, najedzeni są tylko psychopaci) ...
I nagle się okazuje , ze ta szczęsliwa singielka z wielkiego miasta (sterylnie shomogenizowane) ma KONTROLĘ nawet nad swoją pralką - to ona decyduje ILE SIĘ PIERZE. Uffff....

Spociłam się. Idealna reklama do analizy. Zróbmy to.

środa, 17 września 2008

Zaangażować. Potrzeba

_____________________________________________________________________Warszawa, 15.09.2008
Sz. Pan
Premier Rządu Polskiego
Donald Tusk
Kancelaria Rady Ministrów
Szanowny Panie Premierze,

Jako przedstawicielki organizacji pozarządowej zajmującej się m.in. przeciwdziałaniem przemocy wobec kobiet i dziewcząt i stykającymi się z ich dramatami na co dzień, podobnie jak Pan byłyśmy poruszone informacją o tragedii Alicji, która od 14. roku życia była gwałcona przez swojego ojca, a także podobnymi wcześniejszymi doniesieniami mediów, które miały miejsce w tym roku.
W związku z Pana wypowiedzią na temat wprowadzenia przymusowej kastracji chemicznej dla pedofilów i natychmiastowego znalezienia na ten cel finansów, pragniemy jednak zwrócić Panu Premierowi uwagę, że mimo tego, iż pewnie jest to niezwykle skuteczny „piarowski" zabieg, to nie przyczyni się on w żadnym stopniu do zmniejszenia skali przemocy wobec kobiet i dziewcząt w Polsce. Ponadto robienie sobie „piaru" populistycznymi hasłami, kosztem ofiar gwałtów, uważamy za mocno niestosowne i niegodne premiera europejskiego kraju.
Co roku w Polsce ofiarą bicia, molestowania i gwałtów ze strony członków rodziny pada 800.000 kobiet, a w wyniku przemocy domowej ponad 100 kobiet ginie z rąk męża, partnera lub innego członka rodziny.
Choć w Polsce obowiązuje ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, to z praktyczną realizacją jej przepisów jest o wiele gorzej, o czym świadczą przypadki przemocy domowej, raporty różnych organizacji pozarządowych, a także częstokroć brak rzeczywistej i skutecznej reakcji władz publicznych oraz pomocy dla ofiar przemocy.

Jak pisze Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka[1] Polska od pewnego czasu podejmuje aktywne działania na rzecz przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Funkcjonuje m.in. coroczny Krajowy Program Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie, istnieje „Niebieska Linia", a także szczególne regulacje (również na poziomie instrukcji dla policjantów) w zakresie przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Ze względu jednak na skalę problemu takie działania są niewystarczające. Uznaje się, że obecne uregulowania ustawowe są zbyt „miękkie", wskazują raczej kierunek postępowania, a nie przewidują konkretnych rozwiązań czy sposobów zapobiegania przemocy (np. w zakresie ochrony ofiar przemocy poprzez wprowadzenie zakazu zbliżania się sprawcy, czy nakazu opuszczenia przez niego mieszkania). Kampanie informacyjne wciąż nie przebiły się do ogólnej świadomości społecznej. Interwencje podejmowane przez policję są często mało skuteczne. Wynika to zarówno z bierności policji, jak również z braku skutecznych instrumentów.

W przypadku problemu głęboko uwarunkowanego społecznie nie wystarczają zwyczajne instrumenty służące do jego likwidacji, ale wskazana jest szczególna staranność i konsekwencja w jego zwalczaniu. Tego, niestety, wciąż nie widać.

Jak wynika z „Raportu z monitoringu sytuacji ofiar zgwałcenia w postępowaniu przygotowawczym", przeprowadzonego w 2006 roku przez Beatę Zadumińską w ramach programu strażniczego Fundacji Batorego, mimo szczegółowych wytycznych w obszarze pracy z ofiarami zgwałceń wprowadzonych w 2001 r. – na poziomie praktycznym nie działają w tym zakresie nawet podstawowe standardy. Pomiędzy resortem sprawiedliwości, a placówkami powołanymi do zabezpieczenia najważniejszych z punktu widzenia skutecznego ścigania sprawców dowodów, nie istnieje żadna planowa i usystematyzowana współpraca. Zaledwie 1/3 faktycznie zgwałconych kobiet zgłasza ten fakt na policji czy prokuraturze, m.in. dlatego, że nie ma jasnych procedur postępowania w przypadku gwałtów.
Domagamy się, by Pan Premier z taką samą stanowczością, z jaką wypowiedział się na temat kastracji, sprzeciwił się przemocy wobec kobiet i dziewcząt i w trybie pilnym znalazł środki na:

1) wprowadzenie pakietów dla ofiar gwałtów zaproponowane jeszcze w 2005 roku przez Towarzystwo Rozwoju Rodziny;
2) zrefundowanie obdukcji dla ofiar przemocy, które w tej chwili - i o ile osoba nie jest dowieziona przez policję - kosztują ok. 60 zł (dla wielu kobiet tego typu rozwiązanie stanowi poważny problem);
3) wprowadzenie do szkół obowiązkowych zajęć edukacyjnych z zakresu profilaktyki przemocy w tym przemocy seksualnej;
5) organizowanie społecznych kampanii świadomościowych uwrażliwiających na problem przemocy w rodzinie wobec kobiet;
6) szkolenia dla służb społecznych, urzędników administracji rządowej i samorządu terytorialnego, funkcjonariuszy policji, pracowników prokuratury, sądów, opieki społecznej itd., uwrażliwiających na problematykę przemocy w rodzinie wobec kobiet, a nie wyłącznie dzieci i młodzieży;
7) objęcie sprawców przemocy obowiązkiem uczestniczenia w terapii dla sprawców przemocy (wzorem amerykańskich rozwiązań);
8) stworzenie banku dobrych praktyk, w którym połączone zostałyby doświadczenia wszystkich powiatów, gmin i województw;
9) opracowanie informatora, aktualizowanego co roku, dla osób doświadczających przemocy, zawierającego adresy ośrodków interwencji kryzysowej, specjalistycznych ośrodków dla ofiar przemocy, telefony do specjalistów itd., który trafiłby do wszystkich służb zajmujących się problemem przemocy. Informator powinien być dostępny we wszystkich ośrodkach gminnych i powiatowych w każdym województwie;
10) przeciwdziałanie przemocy, w tym na realizację celów statutowych organizacji zajmujących się przeciwdziałaniem przemocy, a także na poszczególne projekty, których celem jest przeciwdziałanie przemocy wobec kobiet, w tym przemocy wobec kobiet w rodzinie;

a także, by Pan Premier radykalnie przyspieszył prace nad:

1) nowelizacją ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, tak by faktycznie była instrumentem chroniącym ofiary, a nie sprawców, i gwarantującym ofiarom przemocy bezpieczeństwo i realną pomoc m.in. poprzez uniemożliwienie sprawcy przemocy mieszkania pod jednym dachem z jego ofiarą.
2) lepszą koordynacją działań służb i instytucji zajmujących się zwalczaniem przemocy w rodzinie wobec kobiet;
3) przeprowadzaniem konsultacji z organizacjami pozarządowymi i uwzględnianiem ich opinii na temat metod przeciwdziałania przemocy w rodzinie wobec kobiet.

Liczymy na szybką reakcję ze strony Pana Premiera oraz informację o tym, jakie działania zostały już podjęte, by faktycznie przeciwdziałać przemocy wobec kobiet i dziewcząt.



Z wyrazami szacunku


Do wiadomości:
P. Zbigniew Ćwiąkalski, Minister Sprawiedliwości
P. Ewa Kopacz, Ministerstwo Zdrowia
P. Elżbieta Radziszewska, Pełnomocnik ds. Równego Traktowania
oraz media

kontakt:
Joanna Piotrowska
Fundacja Feminoteka
ul. Warecka 8/91
00-040 Warszawa
www.feminoteka.pl
tel. 22/ 826 83 05

Próóf.

że może być dobrze od Camilla
wyłącz dźwięk i patrz uważnie.
Ty ty.

Moje życie w życiach innych

Wpis o wniebo(i)wzięciu na urodzinach Miejsca na Art Aktualiach.
Jest blue, więc pasuje mi do nastroju.
Cudowne jest pierwsze zdjęcie, gdzie punctum jest ewidentnie na twarzy Iwony...Właściwie wygląda to jak manipulacja, fotomontaż, zdjęcie w zdjęciu.

Swietliste te zdjęcia jakieś tak podejrzanie... :)

wtorek, 16 września 2008

Ulga

nie myślałam, że to takie ważne słowo.

Wylał mi sie dystans.

Gary Lee Boas - nie udało mi się trafić na wystawę w Amsterdamie , ale wystarczyło mgnienie oka, żebym się podkochała

czyli inny Jacob Holdt

wszystko tu widze: wernakularyzm, nostalgię, metateksty.... (raindrops are falling on my head)

Nie umiem tego na razie inaczej wykorzystać

i trochę zaczyna mnie przerażać, że z tego mam napisać doktorat...
Zdjęcie Cher z dzieckiem. Numinozum.

TV: jest zimno, bedzie jeszcze zimniej. Lato mozna zatrzymać jogurtem z malinami.

Pod prysznicem piszę smsy potem listy, podczas ścielenia łóżka zaczyna się już powieść.
Jest tam wszystko od przepisów na grecką zupę po teorie częściowego doppelgangeryzmu i liminalizmu.

Przez chwilę jest tak źle, że podnosi mnie tylko złożona sobie obietnica powrotu do herbacianego trybu życia i posortowania wszystkich skarpetek - 20 czarnych par kłębiących się od roku.

Białe pranie.

Total francuski film, zaraz chyba założę obcasy.

I nagle rozumiem że tak naprawdę jest dobrze.
(I że praca mnie zbawi, tak tak)

poniedziałek, 15 września 2008

żona rzeźnika part two

kompulsywność bloggera.
jak zostaje chwilę sam zaczyna wstukiwać.
jeśli wie co chce wstukać.

dotarłam dziś do swojego dusty kingdom.
pod moją nieobecność ktoś wpadł, zostawił zapomniane książki, otworzył okna.
ślady bytności innego. gęsia skórka.

może to żona rzeźnika, która coś ostatnio znowu przypomina, ze kiedyś istniała?

czwartek, 11 września 2008

Mini mom 2 b

[14:07:47] Agnieszka Kozak napisał(a): ej, masz już dzidzi?
[14:07:53] Magdalena Zawada napisał(a): nie, siedzi :)
[14:07:56] Agnieszka Kozak napisał(a): heheheh
[14:08:00] Magdalena Zawada napisał(a): termin na jutro
[14:08:03] Agnieszka Kozak napisał(a): yyyyyyyyyyyyy
[14:08:08] Magdalena Zawada napisał(a): nie pękaj

z powietrza

sakiewicz ma bloga....

walizka i torba

tony kurzu,
bałagan,
sterta rzeczy do zrobienia
miało mnie tu nie być już od dziś/jutra
ale coś mi się zaburza...

should I stay or should I go now?

Am am am sterdam

si. za duzojaknajednąchwilę, z resztą jedynecopamietam to to, zemnie tammniema.

poniedziałek, 8 września 2008

Lekki błędnik.

Pochyła podłoga.
W ostatnim momencie wolta.

Lecę do Amsterdamu, robić wywiad z panami z gay bakery.

niedziela, 7 września 2008

Masturbacyjnie. Dialogowo.

"Jak nie piszesz to umieram" - napisała.
Całus, kochanie.

Najpiękniejsza wskazówka, jaką dostałam:




Przyszła mailem!

Copyright Szymon Rychlik. Dziękuję.

Korespondencje

"Dziś doszliśmy do wniosku ,że przy tym co się dzieje na ulicach Tokyo - nawet Twoja ekstrawagancja wychodzi jak pipa w laczkach..."

piątek, 5 września 2008

Dom okresla się tak

że robi sie mu na złość :)
Ja zaczęłam żałować, ze mnie nie będzie w sobotę w Amsterdamie, bo Brotzman gra z Japończykami... I co? We czwartek gra w tym składzie w Alchemii.... Czyli po schodach w dół, w prawo 18 kroków, skręt i w prawo...

Tam dom, skąd idę.

Mój dom jest moim hotelem.

Codziennie jestem w podróży co najmniej 3 h.
To dużo.
W weekend gdzieś jadę. Kolejne godziny.
W międzyczasie jadę gdzieś rowerem...
Jutro znów autobus, potem taksówka.
W poniedziałek na lotnisko, lot, pociąg, tramwaj.
Amsterdam.

W tych trzygodzinnych podróżach - kiedy akurat nie moja kolej na skupienie - dokończyłam "Biegunów". Największą przyjemność sprawiła mi część thrillerowa. O mężczyźnie, któremu nagle - podczas wakacji znika żona i dziecko. I jak ten zwykły sprzedawca książek, do bólu wyprany z refleksji - musi zacząć myśleć, przypominać sobie. Czuć. Bardzo dobrze budowane napięcie, ciągły klimaks. Czytałam te fragmenty (troche jak z Frischa, tam tez podróż nie prowadzi do niczego pozornie do niczego dobrego, choc do prawdy, pozoru prawdy) - o wysuszonej wysepce i lokalnych policjantach i tym jak wszystko rozpływa sie w słońcu, nawet samochód z leasingu - Anie, kiedy jechałyśmy z Arles autrostradą. Coś pamiętam, ze się zagapia i źle skręca i kluczymy. Siła dobrze opowiedzianej historii to to, że ciagnie cię tam, gdzie nie byłaś :)

A teraz liczy sie dla mnie tytuł tego posta (z Tokarczuk) i powtórzenie tego motywu w drugim rozdziale pt. "Jestem". Ja ostatnio "Nie wiem, gdzie jestem".

Rozwinęłam się. Na początku, budząc się w obcych miejscach, myslałam, że jestem w domu.Dopiero po chwili rozpoznawałam nieznane szczególy, odsłonięte teraz przez światło dnia. Cięzkie hotelowe zasłony, bryła telewizora, moja rozbebeszona walizka, białe schludnie złożone ręczniki. Nowe miejsce ukazywało się zza firanek, zakwefione, tajemnicze, najczęsciej białokremowe lub żółte od ulicznych latarni.

Potem jednak weszłam w fazę, którą psychologowie podróżni nazywają "nie wiem, gdzie jestem". Budzilam się zupełnie zdezorientowana. Usiłaowałam - jak akloholik w ciągu - przypomnieć sobie, co robiąłm poprzedniego wieczoru, gdzie byłam, dokąd wiodły mnie drogi, odtwarzałam szczegól po szczególe, aby odczytać teraz i tutaj. A im dłużej trwała ta specjalna procedura, tym większa pojawiała się panika, nieprzyjemny stan, podobny do choroby błednika, utraty podstawowej równowagi, zbierający na mdłości. Gdzie ja do cholery jestem. Lecz detale świata są litościwe i w końcu naprowadzały mnie na własciwy trop. Jestem w M. Jestem w B. To jest hotel, a to mieszkanie mojej przyjaciólki, pokój gościnny u rodziny N. Kanapa u znajomych.

Takie przebudzenie było jak podstemplowanie biletu na dalszą drogę.

Następny jest jednak etap trzeći, jak mówi psychologia podróżna, wieńczący, kluczowy, etap, który stanowi ostateczny cel; dokądkolwiek byśmy podrózowali, podrózujemy zawsze w jego kierunku. "Nieważne, gdzie jestem", wszystko jedno, gdzie jestem. Jestem.

I tak...

Tako rzecze iGod

no i wpadłam.

IGod poleca najdziwniejsze blogi Świata
sprawdziłam ten.
Maaaasakra. Szczególnie polecam memu bratu Luque. Kotki bazie głupie pazie.

"Autorka tego bloga albo robi sobie jaja, albo jest głęboko zaburzoną osobą, która w dzieciństwie była molestowana seksualnie przez złośliwych klaunów/trupę cyrkową (z piekła). Najprawdopodobniej zatraciła jakikolwiek kontakt z rzeczywistością, którą obecnie zastępują jej obrazki tworzone w programie Microsoft Paint: dominują w nich jaskrawe kolory, na każdym widnieje postać uśmiechniętego słońca, zwierząt i przedmiotów o ludzkich cechach. Kiedyś nadejdzie dzień, w którym autorka, najprawdopodobniej niezdolna do zaakceptowania świata z jego konfliktami i szpetotą, zderzy się z czymś, czemu nie będzie potrafiła domalować na komputerze uśmiechu - konfrontacja ta zapewne będzie początkiem ciężkiej depresji i końcem jej bloga. Czytajcie, póki jeszcze istnieje."

Ograniczone życie towarzyskie

doprowadza w pewnym momencie do
1) życia na facebooku (i tak nie jestem w tym najlepsza, jak widzę aktywność Mateusza, to odpadam)
2) zakochiwania się w bezimiennych i imiennych facetach "po śladach" ich obecności w necie.
Dziś nieznajomy grafik, który nazwał psa po naszej ulubionej postaci powieściowej ( on nie wie , że jest to "nasza" ulubiona postać, bo się nigdy nie spotkaliśmy, ale jestem w jego postawie życiowej zakochana po uszy) jutro - na szczęscie jestem w podróży.

Parę dni temu fascynacja - ale jednak nie zakochanie - pan, co się wprosił na mojego bloga jakoś tak i pozostaje anonimowy, ale może dobrze, bo jest za inteligentny : czajnik vs toster.
Na kolana. Odebrałam już parę wiadomości od fanek z pytaniem o tożsamość iGoda. Nie wiem. Naprawdę.

Ale moge mu dedykowac piosenkę.

Kto jeszcze nie przyznam się bo się wstydzę.

czwartek, 4 września 2008

Wojtek z Tokio

Moje życie f taśmie

Poszłam do fizykoterapeuty. Bo bolało.
Potem bolało przez chwile jeszcze bardziej.
I pan powiedział: zastosujemy kinezytaping.

To specjalna taśma klejąca z Japonii, którą skleja się mięśnie, żeby się nie nadwyrężały.
Wyciągnął piękne coś w kolorze różowego beżu. Papierowa część była cała w japońskich znaczkach.
Pomyślałam o MUJI, potem, ze lepsze niż MUJI. Wolałabym ta znaczoną częscią u góry, ale nie...
Oblepił mi kręgosłup, mięsień na barku. Popatrzył na mnie i powiedział: no tak mogłem użyc różowej (coś żarówiastego leżało na biurku..).

Totalnie zwariowałam. Wysmarowałam ją brokatem.
Czuje się jak z Arakiego... Jakbym miała wielkie szczeliny po pile łańcuchowej na plecach...

Mały fetysz?