wtorek, 2 grudnia 2008

Stan umysłu: pomelo

Zamiast pomidora będzie pomelo.
Panie w sklepie ciągle mnie pytają: a dobre to jest? A jak byto pani opisała?
A ja tak nijak, bo po pierwsze jak jestem zamknięta z pomelo w samochodzie nap. to dostaję alergii.
A jak jestem z pomelo sam na sam to się zaczyna stan pomelo. Czyli zawieszam się wydłubując. Systematycznie, komora po komorze wyciągam wiórki i miażdżę zębami jednocześnia nie czując siebie tylko widząc mysli , które przelatują swobodnie. Półsen. Wyglądam jakby moim życiowym celem było jedzenie. Spędzam 10 minut nas wydłubywaniem owoca z owoca. Plącze się w skórkach, ocieram o albedo. Porzucam zniechęcona swoją wizją. Jesli kroś obserwuje mnie przez okno widzi nieładne. A to tylko stan pomelo.

I nawet chyba nie jest smaczne ale to jeden z tych smaków nijakości pewnej (takiej jak odtłuszczony ser żółty i Bruksela) które kocham.

Brak komentarzy: