czwartek, 29 stycznia 2009

A krakowski kryminał znów...

krązy po Szewskiej. Co tym razem zmajstruje Flajszman? Czy uda mu sie nie wypić? Znaleźć sens życie? Upiąć niesforne kłaki?

- Halo - wyszeptał, bo głos zabrała mu flegma po papierosach.

BROŃ wysłała mi wiadomość

wyprzedaje się noworocznie.

środa, 28 stycznia 2009

Pani Irena z pierwszego rzędu dostanie Kulturalny Odlot


rozczuliłam się :) I jakie ładne zdjęcie Tomka Wiecha. Cay tekst Joasi Targoń i Anny Bugajskiej znajdziecie tu.

czwartek, 22 stycznia 2009

środa, 21 stycznia 2009

Nie odkladac na poźniej, bo pózniej nie ma

takie motto na dzień babci jakieś. Przedwczoraj zasypiając i wczoraj zasypiając - wykluwałam blogowe teksty, takie ciekawe i dłuższe. Pisarze tam byli w nie zamieszani i filmowcy. Potem były jeszcze ciekawostki z cyklu big bang in the back of my head (opis jednej z nieaktywnych od roku na skypie znajomych, który cały czas wisi przy jej nazwisku...).
No i to wszystko znika szybko we mnie u mnie. Chwila moment i gdzieś się rozpływa. Tak jak z pomysłami na powieść i genialnymi pierwszymi zdaniami paperu.

I hop.

Efektem wieczora jest poranna filizanka kawy, której prawie nigdy i poranek z Afryką.
(co jak zwykle przypomina mi o tym zdjęciu Leni, którego nie umiem po prostu przejśc, nie jestem w stanie zrozumieć , jak ludzkie ciało mzoe przybierac takie formy jak jego i jej)

I jak juz dzień babci to sobie przypominam jak ostatnio opowiadalam mojej , ze ogladałam przez internet grób Leni a na nim takie źrodło błekitnego swiatła - to chyba była dla babci najlepsza definicja tego co dzieje się teraz z siecią: jej wnuczka oglada sobie "gdzieś" grobowiec jej ulubionej postaci dnia codziennego.

poniedziałek, 19 stycznia 2009

Deja Vu

SAD, te same piosenki, niepokój.
Styczeń. Oby nie.

Z porannych lektur antynormatywnych.

Rozmowa z Maksem Färberböckiem, niemieckim reżyserem i scenarzystą filmu "Anonima. Kobieta w Berlinie"

"Rosjanie to dla niej już nie tylko gwałcąca masa, ale pojedynczy normalni ludzie. Z 1,5 mln czerwonoarmistów w Berlinie nie wszyscy to gwałciciele i mordercy. Zauważyłem, że my w Niemczech nie mamy pojęcia, jaka była Armia Czerwona, potrzebujemy tylko wroga, który był równie zły i okrutny jak my."

"Opowiadano mi, że berlinianki, kiedy czuły, że nadchodzi śmierć, stroiły się elegancko, malowały usta. Niedouczeni krytycy zarzucają mi, że kobiety w "Anonimie" wyglądają jak gwiazdy filmowe. Nie wiedzą, że berlinianki nawet chleb wymieniały na kosmetyki. Nie wiedziały, czy przeżyją, ale chciały być piękne."

"Kiedy szukałem rosyjskich aktorów do "Anonimy", zrobiliśmy castingi w Petersburgu. 30 mężczyzn dziennie, każdy miał 20 minut. Znali już scenariusz. I chyba ośmiu z tych silnych mężczyzn rozpłakało się podczas prób. Zrozumiałem, że Rosjanie mają całkiem inny stosunek do swojej przeszłości niż my, Niemcy.

Nam się wydaje, że żaden inny kraj na świecie nie przepracował swojej historii tak jak my. O winie za Holocaust potrafimy mówić zawsze i wszędzie. Ale to całe analizowanie przeszłości odbywa się w sferze abstrakcji. Żałujemy, ale nic przy tym nie czujemy. Hańby naszej historii pojedynczy Niemiec nie bierze sobie do serca."

niedziela, 18 stycznia 2009

A w Obcasach ...

... nasza sesja z Heatrow, Terminal 5 , którą zrobiliśmy niedawno z Łukaszem Sakiewiczem. Miłe.
Uwielbiam to: tekst Agnieszka Kozak (są tam 4 zdania)... Ech.

piątek, 16 stycznia 2009

Wallander

Zdołałam - przy dźwiękach kieliszka z porto - obejrzeć jeden z odcinków szwedzkiego Wallandera (tak, wiem, ze to serial, wiem - racja należy do ae) i - jak zwykle - starałam sie nie obgryźć paznokci (kieliszek zawsze w tym pomaga, niezastąpiona jest też druga osoba, choc wtedy lepiej film mieć nagrany, alebo ufac jej przynajmniej w takim stopniu, żeby byc przekonanym o braku lethal weapon i nie sprawdzać jej obecności) . W trak zwanym międzyczasie, albo moze jakims neokortexowym szale mój mózg przypomnial sobie innego Wallandera. A raczej jego trailer ...

Długo nie mogłam pogodzic się z tym Wallanderem

wydawał się taki nieksiążkowy (not by the book..) porządny, czysty - nie taki co je fastfood...
miał porządek w salonie z ksiązkami... wydaje się , ze ma dom w którym wstaje sie bez trudu, a inspektor ksiązkowy - choć na nogach od piątej - chyba nie przepada za swoim otoczeniem.... Serialowy Wallander jakiś jest taki cacany...
Ale troche juz odpadłam jak zobaczyłam tego... Choc o wiele lepiej oddaje moje wyobrażenie komisarza.
A teraz przyjdzie mi zagladac do pokoju i kuchni nowego:
Dla tych co niedowidzą: to Kenneth Brannagh - pseudonim " nowy". W trailerze
wypada histerycznie... Jest takie słowo po angielsku, które lubie przeciągac , choć wychodzi opresyjnie: "sissssssy" .... No po prostu jakis mazgaj, nie to, co byc powinno... Brannagh ma wygląd, ale reszta na razie wygląda na wygładzone przez BBC. A szkoda, bo to postac przesiąknieta tłuszczem ze złych frytek podlanych whisky. Ta książkowa, bo filmowa.... I tak na razie rządzi tam Linda. Chyba niedługo...

Klatka

Pisze sobie o Avedonie i przy okazji znalazłam to zdjęcie i nagle zdałam sobie sprawe, zę nie wiem, czemu bezcielesny Andy Warhol miał cos tak niesamowitego w/na sobie.

"Szalony okres Fabryki, epoka nieustającego skandalu i sukcesu, zakończył się w 1968 zamachem na życie Warhola, dokonanym przez Valerie Solanis, autorkę S.C.U.M. Manifesto, w którym atakowała system patriarchalny. Jej scenariusz został gdzieś w czeluściach Fabryki zagubiony i nigdy niezrealizowany, ona sama zagrała w filmie Warhola I, A Man. Zapytana, dlaczego strzelała do Warhola, odpowiedziała: Miał zbyt wiele kontroli nad moim życiem.
Na przeszło minutę serce Warhola przestało bić. Po pięciogodzinnej operacji i długiej rekonwalescencji Andy wrócił do swojego studia na Union Square. Na swoim zdjęciu Annie Liebowitz (ałłłła!) utrwaliła pokaleczony tors Warhola – linie cięć i szwów tworzą mapę bliskości śmierci. Zaczęła się epoka nowa – i dla Ameryki, i dla Warhola, bardziej ustabilizowana i, zdaniem wielu, skomercjonalizowana (duch czasów), zmiana po burzliwych latach 60., i kiedy bliżej przyjrzymy się temu, co stworzył Warhol w tym okresie, zobaczymy, że: Robienie pieniędzy jest sztuką, praca jest sztuką, a dobry interes jest największą sztuką.
"

Moralny Nieład "Inne Miejsce" Atwood

I stąd jest cytat który tłumaczy, gdzie jestem, jak mnie nie ma.

"Przez dłuższy czas błąkałam się na oślep. Wydawało mi się, że trwało to bardzo długo. Nie miałam jednak poczucia, że brak mi celu, że działam lekkomyślnie - kierował mną jakaś siła, jakaś konieczność czy przeznaczenie, jak bohaterami melodramatycznych powieści, którymi się zaczytywalam w szkole średniej. Pod wpływem takiej siły ludzie ci wybiegali w burze z piorunami czy wałęsali się po bagnach. Tak jak oni, musiałam być w ciągłym ruchu. Nic na to nie mogłam poradzić."

5 dziurek Margaret Atwood

Jestem totalnie pod wrażeniem jej wdzięku...



Cały czas podczytuje Geneta, ale czytając, nagle orientuję się, ze znów wzięłam inna powieść i to tę, którą już czytałam: "Moralny nieład" z ta koszmarna okładka, która zwiastuje Apokalipsę i badania nad histerią ( i Salpetriere, które u profesora Rizera tak super opisane - "Zwróćmy uwagę, że już w klinice Jean Martina Charcota w paryskim szpitalu La Salpetriere histeria jest demonstrowana jako zjawisko z pogranicza sztuki, a w każdym razie wymagające powiązania ze sztuką. Ciało histeryczne staje się artefaktem, a demonstracje histerii w La Salpetriere przypadają, jak wiadomo, na okres upowszechniania się wynalazku fotografii. Kiedy Freud wyprowadza histeryczki z sal pokazowych, oferując im intymność seansów analitycznych, i zastępuje inscenizację przez tzw. talking-cure, główną rolę zaczyna pełnić opowiadanie i refleksja nad opowiadaniem (rozważanie metafikcjonalne) We współdziałaniu literatury i patologii zadanie literatury polega na tym, by ukazać i wyzwolić zawarty immanentnie w patologicznych dyspozycjach pierwiastek ogólnoludzki, a zwłaszcza jego walor kulturowy.") ale przecież te opowieści sa tak piękne jak rysunek na puszce z ciastkami albo domek gdzieś tam w Kanadzie ( i znów cytat tym razem z Britney: I get to go to a lot of overseas places, like Canada...) może taki jak tu
a moze taki jak w Soku z Żuka...



Usłyszałam i nie mogę się pozbyć, choć histeria Tori, czasem sprawia, ze chce ją stracić z siebie jak mokry liść, co przylepił się do golej skóry. Brrrr... Ja chyba lubie jak ludzie mówią, wymawiają słowa. Opowiadaja historię. Taki e-book chiałabym mieć. Powinna czytac Romeo i Julię w ten sposób. Coś z Budniz, Atwoody.

Tori Amos - Strange Little Girls - 02 - '97 Bonnie & Clyde


A oryginał... No własnie. Oryginał to Eminem. Teks pełen jest 'whoa" i "wow'... (ciekawe ile mi wzrosną staty jak napiszę Eminem - niemyte cipki robią swoje pare wejśc dziennie... głownie z Oświęcimia)

"97' Bonnie & Clyde"

Just the two of us..
Baby your da-da loves you
And I'ma always be here for you no matter what happens
You're all I got in this world
I would never give you up for nothin
Nobody in this world is ever gonna keep you from me
I love you
C'mon Hai-Hai, we goin to the beach
Grab a couple of toys and let da-da strap you in the car seat
Oh where's mama? She's takin a little nap in the trunk
Oh that smell da-da musta runned over a skunk
Now I know what you're thinkin - it's kind of late to go swimmin
But you know your mama, she's one of those type of women
that do crazy things, and if she don't get her way, she'll throw a fit
Don't play with da-da's toy knife, honey, let go of it
And don't look so upset, why you actin bashful?
Don't you wanna help da-da build a sand castle?
And mama said she wants to show how far she can float
And don't worry about that little boo-boo on her throat
It's just a little scratch - it don't hurt, her was eatin
dinner while you were sweepin and spilled ketchup on her shirt
Mama's messy isn't she? We'll let her wash off in the water
and me and you can pway by ourselves, can't we?
Just the two of us..
And when we ride!
Just the two of us..
Just you and I!
Just the two of us..
And when we ride!
Just the two of us..
Just you and I!
See honey.. there's a place called heaven and a place called hell
A place called prison and a place called jail
And da-da's probably on his way to all of em except one
Cause mama's got a new husband and a stepson
And you don't want a brother do ya?
Maybe when you're old enough to understand a little better
I'll explain it to ya
But for now we'll just say mama was real real bad
She was bein mean to dad and made him real real mad
But I still feel sad that I put her on time-out
Sit back in your chair honey, quit tryin to climb out
I told you it's okay HaiHai, wanna ba-ba?
Take a night-night? Nan-a-boo, goo-goo ga-ga?
Her make goo-goo ca-ca? Da-da change your dia-dee
Clean the baby up so her can take a nighty-nighty
Your dad'll wake her up as soon as we get to the water
Ninety-seven Bonnie and Clyde, me and my daughter
Just the two of us..
And when we ride!
Just the two of us..
Just you and I!
Just the two of us..
And when we ride!
Just the two of us..
Just you and I!
Wake up sweepy head we're here, before we pway
we're gonna take mama for a wittle walk along the pier
Baby, don't cry honey, don't get the wrong idea
Mama's too sweepy to hear you screamin in her ear
That's why you can't get her to wake, but don't worry
Da-da made a nice bed for mommy at the bottom of the lake
Here, you wanna help da-da tie a rope around this rock?
We'll tie it to her footsie then we'll roll her off the dock
Ready now, here we go, on the count of free..
One.. two.. free.. WHEEEEEE!
There goes mama, spwashin in the wa-ta
No more fightin wit dad, no more restraining order
No more step-da-da, no more new brother
Blow her kisses bye-bye, tell mama you love her
Now we'll go play in the sand, build a castle and junk
But first, just help dad with two more things out the trunk
Just the two of us..
And when we ride!
Just the two of us..
Just you and I!
Just the two of us..
And when we ride!
Just the two of us..
Just you and I!

Just the two of us..
Just me and you baby
is all we need in this world
Just me and you
Your da-da will always be there for you
Your da-da's always gonna love you
Remember that
If you ever need me I will always be here for you
If you ever need anything, just ASK
Da-da will be right there
Your da-da loves you
I love you baby

Fundacja dla Horoskopu Joya.

Kłopoty, które nagromadziły się przez ostatnie dni, stupor, apatia, zniżka self-esteem i pogrzeb twardego dysku z 5 latami życia i śladami zabójczych karier zmusił mnie do snucia sie po domu w oczekiwaniu na lekarza od komputerów. Każda minuta ciagneła się jak cukierek sprzed roku znaleźiony na dnie torby. Do tego chrzęsciła jak to wszystko, co do takiego cukierka się moze przyczepić: piasek z niewiadomo skąd, kawałki kasztanów, okruchy, resztki liści. Trzzzzzz. Wspaniałomyślnie postanowiłam byc nieznosna tylko dla dwóch najbliższych a odpornych na takie coś osób na globie (ale takich co sie jednak przejmą, nie jak Kie o to będzie trzeźwy do końca czy jak Carlito, który mi powie, ze to oczekiwane przeze mnie wyzwolenie) i oszczedzić resztę przedjękami przez telefon.

Jednakowoż natknęłam sie - podczas snucia - na rewelacyjny tytuł "Joy", który kupuję zazwyczaj w momentach desperacji opisywanych bodajze przez Zofię Chądzińską (ale nie pamiętam czy historia dotyczyła jej czy kogos innego) - kiedy starsze małżeństwo w podróży, przyzwyczajone do czytania głosno przed snem, straciło książki - ona czytala mu napisy na pudełku od zapałek, a on jej ulotke z leków... Czyli jak gdzies jadę, mam minute na zakup, a w kiosku nasz dziennik i cosmo...

W najnowszym wydaniu zakupionym na Dworcu Zachodnim znalazłam jednak niezwykły horoskop. Zapomnialam o nim jednak... I moze to był błąd. W horoskopie bowiem jak byk stało: poczatek roku jak prawie orgia ( wielkie serca, napisy "sex" oraz mój ulubiony QUEEN OF THE DAY") ale juz od 12go same zniżki i ostrzeżenia... I ja głupia - nauczona doświadczeniem, ze poczatek dzialał - nie zajrzałam. Nie wiedzialam, że nalezy chronić siebie i sprzęt, nie kupować ubrań i kremów liofilizowanych i pewnie jeszcze czegoś... Rajstop?

Dziś mam juz wielkie serce na horoskopodniu a od jutra SEX. No. Czekam.

I tak pomyslałam, że jak w Izraelu robiac wywiad z kandydatem na pracownika sprawdza się jego horoskop i kosmogram - to moze i my powinniśmy? Moze trzeba to podopwoiedzieć Joyowi? Może jakąś fundacje zlozyć, wspierającą...

Jak widac umarł mi twardy dysk - myslę, ze to sie jakoś łączy już z moimi komórkami mózgowymi. Mózg gadzi działa, ssaczy jakoś chyba ciagnie. Obaweiam się o kortexy. Nawet nie pamietam jak nazywają się po polsku..





środa, 14 stycznia 2009

2 meltdowns later....

Jak cie nie ma 5 godzin przed komputerem to wszystko zaczyna się walić :)

a jak juz tam dotrzesz i myślisz, ze posprzątane, to komputer spada na podłogę... bum.
Czekam na lekarza od komputerów, moze cos wskrzesi, może cos...

A na razie przypominam sobie Henry Rollinsa w Californication (zauważyliscie? to jedna z moich ulubionych scen) udając że to przygotowanie do conference paper.



tak a propos bloga....
A moja idolka Sylwia Chutnik dostała paszport Polityki.

wtorek, 13 stycznia 2009

Rzeczy Andrzeja

Od rana siostry Wrońskie / Ballady i Romanse

bo kiedyś wpadłam na Zuzę ze złamaną nogą i wtedy jeszcze nie wiedziałam jakie fajne ona robi.
A robi fajne. Dziś akurat "Lek", bo tak cd. Jak zjem owsiankę to będzie lepiej.

sobota, 10 stycznia 2009


Indoor plants and pig food
Gallery Stampa Basel, 2005

In 1828 – in the middle of the Romanticism – an organic substance was produced synthetically for the first time, urea. From then on the people believed it would be possible to produce life artificially – Homunculus. This substance is now produced industrially in huge quantities, and it is used in the shape of pearls predominantly as fertilizer. It is also an additive in fodder, cosmetics products and adhesives. Urea is the end product of a protein metabolism. It forms in the liver and is transported via the blood into the kidneys and discarded via the urine. Our body produces about 20 grams per day (this can be even more in an ambitious individual). Urea occurs in many plants, especially in mushrooms. If dissolved in water it turns cold. The solution is slimy and tastes bitter.

Gerda Steiner i Jorg Lenzlinger

Kiedys ktos by o tym napisał powieść.

No i co. Teraz mamy postmodernizm yyyyyyyyyyyyyy
Jest od Pawła i Marianny.

I jeszcze jak (zrobic sobie przyjemność)

przeczytać nowe odcinki kryminału Bartka. Odpłynąć w rytmie. Zachłysnąć frazeologią.

"- No to pisz. Tylko żeby przy tym trupie było choć trochę życia. Bo jak mi kurwa spłodzisz notatkę rzecznika straży pożarnej, to chuj ci w dupę - pogroził Zaleski."

Jak zrobic sobie przyjemność.

Na przykład obejrzeć po raz pierwszy "Nagi Instynkt" i zakochać sie na nowo w postgatunkach i przegięciu początku lat '90... Pompatyczna muzyka, hitchcockowskie nawiązania, frenetyczna kamera. Słodkie antycypacje ("She killed him" "Beth?....") i alfabet kina. Backlash w wersji beż.
Ubrania, które wracają i lodówka w salonie...

Im bardziej pada snieg....

Poranki z płatkami za oknem w moim domu to to.
Słodkie śniadanie, trudne rozmowy. I już w trakcie a i potem (nie otwieraj komputera) wypróbuj metodę "żeby nie czuć bólu" "obie stopy równo na ziemi, to twoje stopy".

Traktujecie jak samarytankę, a potem się dziwicie, ze ma uczucia, lub humor być złośliwą.
Dystans trzymam 30-45 min na coachingu. Co z resztą? Chyba nie.

Dziś against interpretation... Kinetyczni kontra werbalni. Śnieg kołysze. Fragmenty filmu Renoira uratują. Chciałoby się wejść w swoją skórę sprzed lat. Wytarzać w śniegu. Powycinać z papieru maski karnawałowe. Może pieczenie ciabatty coś da...

Gdzie jestem? Wracam do siebie, choc bolało, choc moze nie miało w ogóle boleć :)

piątek, 9 stycznia 2009

czwartek, 8 stycznia 2009

Tryb PRACA

9-24, wygodna bluza, morze yerby mate
poranek od przeglądu prasy
efekty - dwa artykuły o MFK, plus własny o kuchni ;)

a swoją drogą - warto tu wejść : Orient Express ma świetnego nowego kucharza, który gotuje na przykład okrę. Wojtek o tym pisze lepiej :)

środa, 7 stycznia 2009

Lansiarsko i egocentrycznie, bo w końcu to na tym polega

Polaroid Jaś (Jan) Dziaczkowski. Patrzę na wystawę w Galerii Witryna. (chyba)
I to się nazywa fiołkowe oczy he he.

nie ma mnie przez chwilę z wami, jestem online

jakoś za dużo wszystkiego na raz i nieuporzadkowane
problemy z tym, problemy z tamtym,
czas, który przecieka przez palce

rzeczy które nie dadzą się wyprostować przyjemnym i bliskim
lecz godzinami i wytężeniem mózgu, nadwyrężeniem palców i wzroku.

więc jestem przez chwilę w trybie AWAY bo znając was wszystkich nie udałoby mi się skupić na sobie i pracy - wszystkie te mate downstairs, pękające rury w kamienicy, dramatyczne wydarzenia na poziomie mikrocząsteczek towarzyskich, miłości i niechęci - życie jest za fajne, żeby dało się po prostu pracować...

kryzys proszę państwa idzie, trzeba sie przygotować. ja mam ze sobą płyte z tai chi i na razie blady strach że doba ma 24 godziny a ja jestem leniem ale samby z lat '50, które ruszają powietrzem - może cos pomogą

niedziela, 4 stycznia 2009