wtorek, 31 marca 2009

Za dużo jest powietrza na zewnątrz

i ono usypia(m). Kto chce uwierzyć w tę spiskową? Nareszcie wiosna. Bartek w Miejscu urządza ogródek, a ja słyszę to z otwartego okna. Jeszcze mam w sobie resztki toksyn i muszę jeszcze w ciągu dnia spać, ale już umiem sobie włączyć koncert na róg i znaleźć dużo kiełków w jednym miejscu (nowy tapas bar na Bożego Ciała).

Dziś jestem tez gapą. I nadal nie pojmuję, ze jest już 16:30...

Skladam się z takich rzeczy

Najcenniejsze informacje są w Dzień Dobry TVN

Dziś: jak poradzić sobie ze zmianą czasu i przesileniem wiosennym. Czyli cos dla mnie...

I jeszcze: Co zrobić, kiedy babcia na targu sprzedaje nam nowalijki, które hodowała przy autostradzie (oskrobać, sparzyć we wrzątku lub kupić pomidory za przystępna cenę 14 zł kg.)

poniedziałek, 30 marca 2009

Ulubiona odpowiedź

Vince na prośbę, żeby odpowiedział jako ekspert na parę pytań dotyczących fotografii (rozmawiamy o tym godzinami...) napisał: ok I will try to do it. but I am mentally ill you know.?..

rozpacz to absorbujące hobby - Aleksander Rychwalski

Dokopanie się do genialnych złotych myśli mojego ulubionego przyjaciela z czasów bardzo wspólnych studiów (czy zniknął z mego życia dlatego, ze już nie miał czego odpisywać? kserować? ;D) wraz z jednoczesna obserwacją paru homoseksualistów (bo nie są to geje) i polityków lewicy którzy odpowiadają na pytania w narodowym quizie dotyczącym życia Jana Pawła II ak Ojciec Święty - powoduje u mnie stan niezwykłego uspokojenia (Kazander) i poruszenia jednocześnie. Dobrze ze Kazander się znalazł, bo piana wylewająca sie z mych ust na publiczna telewizję, abonament, Hirka Wronę i innych uczestników quizu (znów Wisla i Cracowia pojednani na jednej sali osoba wielkiego ssaka) byłaby jałowa. A tak, zycie nareszcie nabiera znajomych neurotycznych wymiarów podsycanych przez Aleksandra mimowolnym ruchem dłoni. Vale tudo.

A little Carrie inside of me says

"are the breakups new relationships?"

- już widzę jak się to wyświetla na ekranie komputera dziwnym fontem.
Wszyscy wokoło zdają się - nawet jeśli nie bezpośrednio , to pośrednio - mieć coś wspólnego z rozstaniami. Albo są w trakcie, albo są ekipą interwencyjną, albo przechowują na dwa dni kogoś albo przeprowadzają... Kupują komuś ksiażki (100 ways to break up , survive...), omawiają, szukają dla kogos psychologa, lub jogi.

I wydawałaby się że jesli cztery pary w okolicy będą mieć dziecii, to to powinien być trend. A tu nie. Raczej rozpady osobowosci, nowe ustalanie codziennosci, podziały. Przeprowadzki. Żal, ból, niezrozumienie. Długie rozmowy. Sposoby na przetrwanie.

Paradoksy. Że jak juz sie ulozy to sie zaczyna psuć, że jak jedno sie przekona inne idzie.

Poza tym ciągle tylko nasze intelektualne L Word - wszyscy ze wszystkimi , little circle of friends, znajacych Jozefa. Uważaj z kim się upijasz, uważaj z kim wychodzisz. Mało napływu nowej krwi, dużo przeterminowania. Albo nie uważaj :) Zaczyna mi brakowac wyjątkowości. Wszyscy jestesmy zużyci. Nie uczą tych rzeczy jeszcze, co?


dobra , dobra :)

przestańcie juz dzwonic :) już lepiej :)

a najgorsze są momenty

kiedy okazuje się , ze praca to nie wszystko.
i cos takiego pamiętam, ze słuchalo się kiedys radia, jadlo rosół i szło do ogrodu po rzodkiewkę.
nie mówiąc już o czytaniu wojny i pokoju w hamaku.

i wtedy mini-zawał, przewartościowanie, lece w dól bez króliczej dziury.
pomaga lokalne radio (porady dla rolników), parę smsów, posiedzieć i przeczekać.

chyba, bo jeszcze nie pomaga.

nie wiem która godzina.

środa, 18 marca 2009

...

Wracam do domu i otwierając drzwi, wypakowując zakupy i skopując buty z nóg myślę, że tęsknię za swoim życiem. Teraz, pare godzin później rozpoznaje je idealnie. W zbitej ciasno masie, z ktorej wystają luźno sznureczki nic nie jest oczywiste, jednak ma ona niezwykłą tendencje do zanikania, mataczenia i rozczulania sie nad swoim losem. Pomaga rozmowa, pomaga przede wszystkim jakiś twórczy proces, którego efekty nie są "umysłowe". Niektórzy musza posprzątać, na mnie lepiej dziala gotowanie. Pasja z jaką niszczę salatę (drę na kawałki), kroję pomidory, strugam manchego nie ustaje przy miksowaniu humusu z mietą, jednak opada, kiedy trzeba wyłuskać mieso z rozmarynu i odrzucić czosnek. A potem umyc ręce stalowym mydłem, by nie pachnialy, oczyścic się z procesu, wydobyć z niego ze spokojem. Byłe jest juz byle. I liczy sie to, co zaraz. Ciekawe ile to potrwa.