środa, 30 września 2009

I cummings na mnie

***zgłębij marzenia

zgłębij marzenia
bo slogan cię pożre inaczej
(drzewa są własnymi korzeniami
a wiatr jest wiatrem)
sercu zaufaj
gdy morza ogień ogarnie
(i żyj miłością
choć gwiazdy pędzą wspak)
czcij przeszłość
lecz przyszłość z radością przyjmij
(do tańca z własną śmiercią pójdź
na waszym weselu)
nie przejmuj się światem
jego łotrami i bohaterami
(bo bóg kocha dziewczyny
i ziemię i dzień jutrzejszy)

"I kill boyfriends"



i o mnie i nie o mnie i ja jestem nim i nią i może byśmy się w końcu nauczyli i nigdy sie nie nauczymy. Updike mnie zbawi. "Pary"

Aga i jej małe zatoki - powiedział Janica

Wczoraj i dziś jest o zatokach. Takich, co każą Ci spać cały dzień, bo wtedy nie bolą i o takich, które ci się spokojnie dają zakopać we śnie, wyspach łóżka, kształtach kanap, widzialnej i niewidzialnej otoczce opieki. Dużo kształtów "L", dużo spokoju - jak to w zatoczce, gdzie zwykle chowa się przed czyms, gdzie nie ma ogromu oceanu czy jeziora. Jak wpisuję zatoka czy zatoczka w graficzne google to tez jest nieźle... Niebieskie i zielone, schowane wśód skał, i ciepło. I nie ma wiatru.

Przyczajam się.

czwartek, 24 września 2009

Aga mowi w radio.

Kliknijcie tutaj i potem po prawej Kobieta w Wielkim Mieście (od razu nad Niepełnosprawni w mieście .... ja dyskryminuję, czy mam zły filtr?) i jest Aga. Edgar mi kiedys powiedział, ze ja mówie jakbym mówiła do obcokrajowca, no i chyba ma rację :)

wtorek, 22 września 2009

Jest juz nowa Kajka. Taka niemodna muzyka. Tak potajemnie, co?




Na razie to słyszałam... Chaotycznie wybrane, a nie wiadomo jak.

Co Pan myśli, Monsieur Blecharz?

środa, 16 września 2009

ale w zamian

własny film o piciu club mate w Miejscu, jedzeniu bagietki, która zrobi Przemek, słuchaniu opowieści rozwodowych Dzi i jednoczesnym malowaniu sobie paznokci u stóp (taka kompulsja) , atakach smiechu i wsparciu lepszym niż na filmach o fryzjerze. i to rózowe na górze, pomogło skutecznie i dobrze.
I taki film dziś o kobiecie w Kalifornii, że przetaczają sie burze i rano nie chce wstać z łożka, ale pod prysznicem zdaje sobie sprawę, że morze jest blisko, że dużo rzeczy da się prosto wyjaśnić i że fajnie jak wychodzą prawdziwe uczucia. I ze idzie nad morze i kurtka i mokre włosy i że nawet mozna poczekać.

poniedziałek, 14 września 2009

w zielone

Potrzebuję rośliny. Puste miejsce na oknie. Bo podróż, bo coś. No i teraz pusto. Co tam dać żeby się utrzymało? Kto da prezent?

wtorek, 8 września 2009

Nocne historie

Pamiętam czasy, kiedy moim życiem bardziej rządziły losy postaci z książek, niż rzeczywiste powikłania historii bliższych i dalszych znajomych. Pomyślalam o tym , kiedy o 7 rano postanowiłam wejść w coś innego i wzięłam do ręki "Autonautów z kosmostrady", bo absurd, bo podróż za ktora tęsknię (inny przepływ czasu) bo cytaty - taki głód różnorodności literackich języków, przerobionych przez innych , przeczytanych (SIC!) przez innych. Ksiązki dziejące się w rzeczywistości cooraz bardziej niestety przypominają serial: podobny wiek, ze dwa miasta, podobny status... Teraz albo nigdy. Brakuje różnorodności. Trzeba będzie wrocić do obsesyjnego czytania, tylko czy zdołam? Moze wybierane random filmy? Trzeba coś zamieszać, inaczej stanę tam gdzie inni.

Plan, wyzwanie. Fajnie.

piątek, 4 września 2009

sms od MAMA

Córcia, popraw "tesz" na "też" na blogu. :)
schizofrenia.
dwie anonimowe wypowiedzi pod wczorajszym wpisem, czy one ze sobą wojują?
jednocześnie trzy "na tak" na koncie na fb.

i ja, która dobrze wiem, ze to, ze ja tak czuje spowodowane jest TEŻ ciśnieniem, tez tym, że żle się czuję i że nie mam jeszcze w szafie ubran na jesień i że marzą mi sie takie, których nie znajdę...
i że te dziewczynki sa sliczniusie. tak przyziemnie też, ale też że śmierć w Wenecji i że Dorian Gray i że zaczęla sie era patrzenia na młodośc. że wpisze się zaraz w nikoncząca się tradycję odezw do młodzieży, by sie opamietała, że zdziczenie obyczajów, ze wy gorsi niż my, że my mieliśmy gorzej

u Miloszewskiego w "Domofonie" (ale odniesienie, ale chlopak ma momenty...) jest taki ojciec. że nie trafił w czas, ze na seata pracuje wiecej niz inni, że się nie załapał ani na Pewexy, ani nawet na H&M

u mnie - pamietajcie - jeden z głownych driveów życiowych to zazdrośc. od dawna to wiem. jest oswojona, nie można się jej pozbyc. każdy ma takie swoje brzydkie uczucie, ktore jak pozna - może byc jakims katalizatorem. niekótrzy sie boją, niektórzy zazdroszczą. więc u mnie zazdrośc rodzi zmiany. nie jest tesz szekspirowsko zielona, tylko jakos tak sie spacyfikowała.

"jako przodowniczka nowych czasów" - proszęęęęę.... gdzie? jezeli to dawno i nieprawda? kim ty jestes słodyczku? co, "room on my own"?

pamietam swoja droga, jak w Dużum Formacie był reportaż o rzeczach, które lubimy i ja tam miałam mój domek od Wojtków z Indii. i w tekscie napisałam, że nienawidze Indii. i od razu dostałam taka ilośc telefonów, smsów ze jak tak mozna. a mi sie to wtedy nie podobalo jako koncept najłatwiejszy, jako pigułka szczęścia dla każdego, duchowość jak popcorn. oczywiście to się zmienia, i sama bym tam teraz pojechała żeby się pozbyc księżniczki we mnie, zeby dostać po oczach.

Akceleracja juz byla, teraz bola mnie stawy od tego wzrostu naglego, co sie kiedys kończy (ludzie, korzystajcie, KOŃCZY SIĘ!) , mam rozstepy w mózgu. Tesknie za tym, ale nie wiem jak do tego wrócić. I znów - możę jestem pomiędzy, moze sie jeszcze na coś nie zgodziłam. Moze zaczne wierzyc w boga albo leczyć energią czy eukaliptusem?

A - jak wiadomo - o jakimkolwiek graniu nie mam pojęcia - może dlatego tez denerwuje mnie kultura oparta na piosence, nie na słowie, uczuciu, nawet filmie moze.

I tak, mam dośc tego, ze jak czytam Exklusiva to nie mam pojecia o polowie rzeczy tam. Nareszcie. Gorzej, ze tego szumu nie zastapiło cos innego, jakies takie okrzepniecie i własna ksiązka. Jeszcze poczekam, posiedze na fotelu,popatrzę w okno i zobacze, co sie zdarzy.

czwartek, 3 września 2009

Ze nie ma dla mnie miejsca

Lepkie dni, kiedy wszyscy zaczynają chorować na polska przypadłość - czyli "ciśnienie" i kiedy wszyscy są przekonani, że tylko im tak niedobrze dopóki nie spotkają innych ludzi powinny mieć swoja oficjalna jednostkę chorobową, a przede wszystkim ogólnodostępny lek. Kabina deprywacyjna? Kapsuła SPA (lecz czy i ona nie wkurzy?) , pokoje dzwiękoszczelne wypełnione poduszkami? Dla mnie raczej piwanica na Brooklynie z duzym natęzeniem dźwięków, które wyrzucaja za mnie to co "cisnienie" podnosi.
Po calym dniu nad tekstami, osłabiona chorobą ide do Miejsca, by spotkać tam bandę mniej lub wiecej sklonowanych lolitek. Raczej dziewczyny, raczej w granicy dwudziestu, raczej w legginsach. Raczej chude. Wszystkie inne, a takie same. Każda ma laptop, kazda ma podobne marzenia. Wszystkie chcą do czegos co kiedys nazywało sie showbiznesem teraz nazywa się nie wiem jak, bo nie sledze, ale chyba nazywa sie gazeta. To, czego im zazdroszcze to czas. Kompletnie nie na swoim, moga spokojnie sączyć ekologiczny napój, bo przed nimi wszystko. Zaczyna mnie to uwierac, rozglądam sie za jakimś zlamasem konwencji. Moze ktos kto hip hop? Anyone? Moze jakis zagubiony etnolog co odnawia nagrobki Łemkowskie? Nie mowie, zeby to byl ktos z ksiązka, bo tu tez mnie zezre, ze oni czytają jeszcze (a chiałoby sie wrzucic do przegrodki bez mózgu i nie przejmowac się, że ja nie mam czasu, a potem siły). A tu nic. Rapid growth, development i share. Overshare. Wszedzie muzyka, wszedzie elektro, nikt juz nie slucha Nirvany.
Moze czas sie przenieść? Do obciachowych Włoch, gdzie ciepleji rzadzą kryształki? Jakies wschodnie Niemcy, jakas Alaska. Historie, podróz, powieść. Nie piszecie swoim życiem zadnego nawet opowiadania, i kazde z was , tak bezczelne w braku problemu boli mnie osobiscie. Za oknem przechodzi kolejna partia osób, ktore grają w swoim teledysku o stylizacji, na Nowy Jork a ja zastanawiam sie, czy nie czas na Podgórze choćby. Czy to po prostu poczatek szkoły, czy skończyla sie róznorodność? Moze jakaś Priscilla Królowa Pustyni, czy Tkaczyszyn Dycki z naszymi opowiesciami o przygranicznych wioskach? Dośc mam dziś tak spokojnie i rozważnie. Ale to dobre.

Stupor z nadmiaru wrażeń

Mozna nie lubić Annie Leibovitz. Ja na przyklad nie lubie jej komercyjnej fotografii. Uwielbiam za to jej zdjecie prywatne, osobisty reportaż o życiu. W ważacej kilka kilo książce jest WSZYSTKO. Normatywnie, nienormatywnie, miłośc, codzienność, śmierć, choroba, rodzina, seks, dzieci, Sarajewo, literatura... No i Sontag.

O tej ksiazce jeszcze napisze jakieś opus magnum. Na razie jednak napisze o filmie, który zobaczylam wczoraj. Albo nie. Pozostawił mi w głowie stupor powstaly z tego, ze za dużo. Dziś przypominaja mi się fragmenty. I nie wiem , czy najmocniejszym nie jest ten, że

Yoko Ono nadal płacze jak mówi o Lennonie.

środa, 2 września 2009

moze po tym można przestac już?

usłyszalam dziś specyficzny komplement
"jesteś nieznośnie wolna"
i taki oddech

gorzej, ze wiadomo skąd to, co za tym, wiem ja przynajmniej

sciema? inscenizacja, odczynianie, odszkodowanie?

a może wystarczy i teraz trzeba wrócic do siebie?
tylko gdzie/co to jest?

wtorek, 1 września 2009

Tantum Verde

Że jak ktoś myśli, ze spokojnie i że się da napełnić spokojem, lub niepokojem to nie. Jak mówiła mama Bartka "nie można się napić na zapas i seksu na zapas tez się nie da". Spokoju podobno sie da. Przygody sie nie da. Uczuć moze się da. Patrzę w końcu na takie truchelka czasem, pergaminowe. Moze one po prostu juz nie chca a ja sama to prowokuję - i dobre i złe.

Dostalam dziś zamówiony flakon perfum. Takich, co mi sie zawsze kojarzyły bardzo zmysłowo, nigdy ich nie miałam i gdzies coś kiedyś, takie klasyczne i pieprzowe nuty... Kiedy usilowałam je kupic ostatnim razem - ja , temporary fashion victim - pomylilam Gucci z Pradą. I tak ktos dostal prezent a ja czekałam. I co? Flakon był ze cztery razy większy niż sie spodziewalam. Tyle czegos co kojarzy ci sie z sytuacja wyjątkową, zamkniete w czyms w formie przycisku do papieru? Ufff. Ponad moje siły. I tak ciągle obserwuję i słucham zarzutów wobec mojej zmysłowości. Że za dużo, ze ciagle nie można. I tak. Mi sie wydaje, ze ja nie. Innym, że moze tak... Bujamy się. I czasem czuje sie jakbym parodiowała tę scenę z "Celebrity" ...



Może ludzie nauczą się w końcu jeść i nie hamować. Zajmuje troche czasu, ale potem mozna lubić kawior. Cokolwiek by to nie znaczyło.

PRZYCISK DO PAPIERU.