piątek, 31 lipca 2009

Zmienia się mapa

kiedy o niej myślę. Przeskoczyły układy. Znajduję się w innym czasie swoim własnym. Momenty hajpu pojawiły się nagle, nie pamiętałam nawet jak to jest. Wokoło wszyscy gmatwają jak mogą. A ja myslę tylko o tym, ze nie umiem znaleźć sposobu , żeby czytac książki i oglądać filmy. Słuchac muzyki. Czytam w podróży. I znów to samo.


Pomidory po prowansalsku i tabulleh?

Kiedy zimową nocą iGod

Najlepsze blogi według Przekroju i iGod:

igod.tumblr.com
Czajnik vs. toster. Autoportret nakreślony poprzez gust. Piosenka do odsłuchania. Filmik do obejrzenia. Mixtape kanadyjskiego didżeja do ściągnięcia. Kadr z serialu. Czyjś obraz. Do tego złote myśli: „Mam dość lekarzy przepisujących mi leki bez fajnych efektów ubocznych!”, i ważkie pytania: „Zastanawialiście się kiedyś, jaki kolor mają siniaki u smerfów?”. Wszystkie notki na jeden szybki gryz. Nie wiemy, kto za tym stoi, i nie interesuje nas to.

jeszcze Bart, Beata Łyżwa, flaneria....

a mnie coraz ciężej. myślę nawet o kupieniu sobie ajfona, ale nie wyszłabym wtedy chyba z facebooka, całymi dniami śledzę... z resztą to taki ogólny trend w moich neuronach. jak nie oddycham wczuwając się w historię nieznajomych pokoi to podsluchuję was jak rozmawiacie w ogródku w Miejscu.

i łatwiiej mi wyjechać z domu , niż w nim posprzątać, czy to nie symptomatyczne? czas zmienić gniazdo? trafić na inną pólkę?

niedziela, 12 lipca 2009

Beyond History nominowana do tytułu najlepszej ksiązki fotograficznej w Arles

SMS w nocy

Babz, you know our book was nominated for da best book of da year! Not winner, but but incredible you know! Finalist! I am so happy! Yeah! Love!

Vince by Olivier Thebaud

Mam nadzieję, ze w sierpniu przygotujemy z V.D. nową ksiązkę... Lecę do Bru?

Bardzo brudne stopy

Czasami robię - robiąc jednocześnie superrozsądne rzeczy - jedną niezbyt mądrą i hopla. Patrze na swoje stopy - takie nie do domycia nawet "pasztetem z migdałów" i zastanawiam sie czemu w podróży do Arles nie wzięłam pod uwagę Londynu :) Jednoczesnie są one koloru koziego sera na targu w Arles, który jedliśmy z bagietką, i swieżymi figami, melonem i oliwkami z beczki... :))) w pełnym slońcu.
Gdzieś jest z tego wyjazdu mnóstwo zdjęć, w glowie jeszcze nie poukladane, jeszcze spię wewnetrznie, jeszcze dusza nie dojechała do mnie , jak mówią Rosjanie i my.

niedziela, 5 lipca 2009

Chaos z czasem/zadaniowością.

Dawno tak nie zawieszałam się. Czas w domu wykorzystuje na prace, czas tu na włóczenie się, lub kanapę z Wallanderem. Zaangażowanie w innych ludzi, emocje buzują pod skorupką. Chodze z mam po miescie i jest mi dobrze. Śpie w mieszkaniu brata - wakacje we własnym mieście. Powietrze pachnie tak jak w dzieciństwie - stąd wydaje mi sie, ze nalezy mi sie juz lipiec, że gdzie jest autobus przez wsie i morze trochę. W zamian - chaos uczuciowy innych, nasza srodowiskowa telenowela toczy sie dalej.

I stosunek napisać do pojechać zaburzony. Stąd niepokój.

Zakochana w tym zdjęciu.



Od tak dawna wznosiłam życzenia, żeby ktoś z tym budynkiem ćos zrobił.
I proszę. Mamy WARSZAWA POWIŚLE. Czy ja kiedyś mogę w życiu zrobić coś tak fajnego? :)))