Nie umiem odbierać newsletterów. Mój bat nigdy nie pokazuje obrazka, nie nęci, daje znać, że marnuję na nie czas... I jakoś udało mi się otworzyć newsletter Galerie Voss i zobaczyć Kate Waters. I zastanawiam się, czy od tej pory nie zaprzyjaźnię się z newsletterami...
Jakos na fali mojego zachłyśniecia "drugą stroną Kalifornii i LA plus oczywiście serialami zdoliny lalek i plastikuakurat ten obraz. Peenie najważniejszy dla całego cyklu jest ten: ewidentna ilustracja tytułu, flirt ze sposobem odczuwania historii, lekcją wspólczesnej wystawności - miejscem dzieła sztuki ikoncepcją idei muzeum/krytyki instytucji... Uffff... Ja po prostu lubię ten blask, światło, neonowość i miejskość jakąs taką leniwą i idealistyczną. Po prostu wspólczesna pani Renoir.
Jakos na fali mojego zachłyśniecia "drugą stroną Kalifornii i LA plus oczywiście serialami zdoliny lalek i plastikuakurat ten obraz. Peenie najważniejszy dla całego cyklu jest ten: ewidentna ilustracja tytułu, flirt ze sposobem odczuwania historii, lekcją wspólczesnej wystawności - miejscem dzieła sztuki ikoncepcją idei muzeum/krytyki instytucji... Uffff... Ja po prostu lubię ten blask, światło, neonowość i miejskość jakąs taką leniwą i idealistyczną. Po prostu wspólczesna pani Renoir.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz