piątek, 16 stycznia 2009

Wallander

Zdołałam - przy dźwiękach kieliszka z porto - obejrzeć jeden z odcinków szwedzkiego Wallandera (tak, wiem, ze to serial, wiem - racja należy do ae) i - jak zwykle - starałam sie nie obgryźć paznokci (kieliszek zawsze w tym pomaga, niezastąpiona jest też druga osoba, choc wtedy lepiej film mieć nagrany, alebo ufac jej przynajmniej w takim stopniu, żeby byc przekonanym o braku lethal weapon i nie sprawdzać jej obecności) . W trak zwanym międzyczasie, albo moze jakims neokortexowym szale mój mózg przypomnial sobie innego Wallandera. A raczej jego trailer ...

Długo nie mogłam pogodzic się z tym Wallanderem

wydawał się taki nieksiążkowy (not by the book..) porządny, czysty - nie taki co je fastfood...
miał porządek w salonie z ksiązkami... wydaje się , ze ma dom w którym wstaje sie bez trudu, a inspektor ksiązkowy - choć na nogach od piątej - chyba nie przepada za swoim otoczeniem.... Serialowy Wallander jakiś jest taki cacany...
Ale troche juz odpadłam jak zobaczyłam tego... Choc o wiele lepiej oddaje moje wyobrażenie komisarza.
A teraz przyjdzie mi zagladac do pokoju i kuchni nowego:
Dla tych co niedowidzą: to Kenneth Brannagh - pseudonim " nowy". W trailerze
wypada histerycznie... Jest takie słowo po angielsku, które lubie przeciągac , choć wychodzi opresyjnie: "sissssssy" .... No po prostu jakis mazgaj, nie to, co byc powinno... Brannagh ma wygląd, ale reszta na razie wygląda na wygładzone przez BBC. A szkoda, bo to postac przesiąknieta tłuszczem ze złych frytek podlanych whisky. Ta książkowa, bo filmowa.... I tak na razie rządzi tam Linda. Chyba niedługo...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nie traktujcie tego jak zwykłej reklamy, po prostu staram się dotrzeć
do ludzi lubiących skandynawskie kryminały. Zapraszam na stronę:
www.kryminal.ubf.pl - rejestrujcie się, dyskutujcie i komentujcie. To
pierwsza polska strona poświęcona temu zjawisku, dzięki Wam może być
ciekawsza :-)

Pozdrawiam
Taclem