piątek, 16 stycznia 2009

Fundacja dla Horoskopu Joya.

Kłopoty, które nagromadziły się przez ostatnie dni, stupor, apatia, zniżka self-esteem i pogrzeb twardego dysku z 5 latami życia i śladami zabójczych karier zmusił mnie do snucia sie po domu w oczekiwaniu na lekarza od komputerów. Każda minuta ciagneła się jak cukierek sprzed roku znaleźiony na dnie torby. Do tego chrzęsciła jak to wszystko, co do takiego cukierka się moze przyczepić: piasek z niewiadomo skąd, kawałki kasztanów, okruchy, resztki liści. Trzzzzzz. Wspaniałomyślnie postanowiłam byc nieznosna tylko dla dwóch najbliższych a odpornych na takie coś osób na globie (ale takich co sie jednak przejmą, nie jak Kie o to będzie trzeźwy do końca czy jak Carlito, który mi powie, ze to oczekiwane przeze mnie wyzwolenie) i oszczedzić resztę przedjękami przez telefon.

Jednakowoż natknęłam sie - podczas snucia - na rewelacyjny tytuł "Joy", który kupuję zazwyczaj w momentach desperacji opisywanych bodajze przez Zofię Chądzińską (ale nie pamiętam czy historia dotyczyła jej czy kogos innego) - kiedy starsze małżeństwo w podróży, przyzwyczajone do czytania głosno przed snem, straciło książki - ona czytala mu napisy na pudełku od zapałek, a on jej ulotke z leków... Czyli jak gdzies jadę, mam minute na zakup, a w kiosku nasz dziennik i cosmo...

W najnowszym wydaniu zakupionym na Dworcu Zachodnim znalazłam jednak niezwykły horoskop. Zapomnialam o nim jednak... I moze to był błąd. W horoskopie bowiem jak byk stało: poczatek roku jak prawie orgia ( wielkie serca, napisy "sex" oraz mój ulubiony QUEEN OF THE DAY") ale juz od 12go same zniżki i ostrzeżenia... I ja głupia - nauczona doświadczeniem, ze poczatek dzialał - nie zajrzałam. Nie wiedzialam, że nalezy chronić siebie i sprzęt, nie kupować ubrań i kremów liofilizowanych i pewnie jeszcze czegoś... Rajstop?

Dziś mam juz wielkie serce na horoskopodniu a od jutra SEX. No. Czekam.

I tak pomyslałam, że jak w Izraelu robiac wywiad z kandydatem na pracownika sprawdza się jego horoskop i kosmogram - to moze i my powinniśmy? Moze trzeba to podopwoiedzieć Joyowi? Może jakąś fundacje zlozyć, wspierającą...

Jak widac umarł mi twardy dysk - myslę, ze to sie jakoś łączy już z moimi komórkami mózgowymi. Mózg gadzi działa, ssaczy jakoś chyba ciagnie. Obaweiam się o kortexy. Nawet nie pamietam jak nazywają się po polsku..





Brak komentarzy: