środa, 21 stycznia 2009

Nie odkladac na poźniej, bo pózniej nie ma

takie motto na dzień babci jakieś. Przedwczoraj zasypiając i wczoraj zasypiając - wykluwałam blogowe teksty, takie ciekawe i dłuższe. Pisarze tam byli w nie zamieszani i filmowcy. Potem były jeszcze ciekawostki z cyklu big bang in the back of my head (opis jednej z nieaktywnych od roku na skypie znajomych, który cały czas wisi przy jej nazwisku...).
No i to wszystko znika szybko we mnie u mnie. Chwila moment i gdzieś się rozpływa. Tak jak z pomysłami na powieść i genialnymi pierwszymi zdaniami paperu.

I hop.

Efektem wieczora jest poranna filizanka kawy, której prawie nigdy i poranek z Afryką.
(co jak zwykle przypomina mi o tym zdjęciu Leni, którego nie umiem po prostu przejśc, nie jestem w stanie zrozumieć , jak ludzkie ciało mzoe przybierac takie formy jak jego i jej)

I jak juz dzień babci to sobie przypominam jak ostatnio opowiadalam mojej , ze ogladałam przez internet grób Leni a na nim takie źrodło błekitnego swiatła - to chyba była dla babci najlepsza definicja tego co dzieje się teraz z siecią: jej wnuczka oglada sobie "gdzieś" grobowiec jej ulubionej postaci dnia codziennego.

Brak komentarzy: