środa, 6 sierpnia 2008

Wystarczy wyjechać na chwilę i człowiek nie wie co się dzieje u nas....

Kraków poleca się homoseksualistom. Słusznie?

Mike Urbaniak, niegdyś Kraków, dziś Warszawa
2008-08-04, ostatnia aktualizacja 2008-08-04 17:28

Zawsze zachwyca mnie przenikliwość i głębokość sądów redaktora Roberta Mazurka z ''Dziennika". W swoim niezwykle finezyjnym komentarzu ("Przyjazna pała w Krakowie", z ''Dziennika" z 2-3 sierpnia) poświęcił on słów kilka zepsutej i wyuzdanej grupie społecznej, zwanej homoseksualistami. Tym razem zajął się władzami Krakowa, które podjęły decyzję o promowaniu miasta w prasie gejowskiej.

Dziwi Pana, "skąd u pani Helbinowej takie zainteresowanie preferencjami seksualnymi turystów". Myślę, że szefowej promocji Krakowa nie interesują niczyje preferencje seksualne, ale jak każdego profesjonalnego szefa promocji miasta turystycznego, interesują ją grupy turystów, które mogą nie tylko zwiększyć frekwencję wśród odwiedzających, ale także zostawić w kasie miejskiej więcej pieniędzy. Z tej kasy remontuje się ulice, kupuje nowe autobusy i tramwaje, dofinansowuje szkoły i instytucje kulturalne.

Jakimż to heroicznym gestem było odwołanie przez Pana rezerwacji w krakowskim hotelu. Proszę nie zapomnieć o zakazie dla Pańskich dzieci, jak się będą z wycieczką szkolną chciały wybrać na zwiedzanie Wawelu, albo do klasztoru na Skałce. I niech, uchowaj Boże, nie pojawią się na Festiwalu Kultury Żydowskiej, na Sakrum Profanum, albo Miesiącu Fotografii - wszystko pewnie częściowo będzie dofinansowane z pieniędzy zostawionych przez roznegliżowanych i uprawiających seks w ciemnych zakamarkach Kazimierza i Podgórza gejów.

Mount Everestem Pańskiej błyskotliwości jest fragment o prezydencie Majchrowskim wizytującym darkroomy, bo jak wiadomo, tam można zwykle znaleźć homoseksualistów. Portale gejowskie podają, że w Krakowie są dwa sekskluby dla gejów. Liczba mieszkańców metropolitarnego Krakowa to około milion osób. Geje stanowią przeciętnie około 5 proc. każdego społeczeństwa. Ale żeby zrobić Panu przyjemność, zmniejszmy te 5 proc. to najniższej z podawanych w badaniach liczby, czyli 3 proc. Oznacza to, że w Krakowie mieszka jakieś 30 tysięcy gejów. Wykluczmy osoby niepełnoletnie i starsze, niech zostanie nam połowa - 15 tysięcy. Jak oni się wszyscy mieszczą na tych codziennych orgiach w darkroomach, we wspomnianych dwóch seksklubach? To muszą być jakieś gigantyczne, zaciemnione przestrzenie.

Czy Panu naprawdę nigdy nie przyszło do głowy, że gej może przyjechać do Krakowa po to, żeby zobaczyć miasto? Iść do Bunkra Sztuki? Pobawić się całą noc na Placu Nowym i spróbować zapiekanki u Endziora? Pojechać na Crazy Tour po Nowej Hucie? Wdrapać się na Kopiec Kraka? Albo szaleć całą noc na parkiecie w Coconie - największej gejowskiej dyskotece w Polsce? Skąd Pana przekonanie, że życie geja polega na permanentnym uprawianiu seksu?

Według danych Towarzystwa Ekonomicznego na Rzecz Gejów i Lesbijek (tak Panie Redaktorze, jest taka organizacja), zajmującego się m.in. badaniami społeczności osób homoseksualnych pod kątem zachowań konsumenckich, w Polsce firmy wydają zaledwie 20 tysięcy dolarów rocznie na reklamę w prasie gejowskiej. Marna kwota. W USA na ten segment rynku wydawanych jest rocznie 200 milionów dolarów! Bo geje zarabiają statystycznie więcej niż osoby heteroseksualne i co za tym idzie wydają więcej. Przyczyny są dość prozaiczne. Geje nie zakładają rodzin (w tradycyjnym rozumieniu tego słowa), nie mają dzieci, więc nie wydają pieniędzy na ich utrzymanie. W związku z tym, uwaga!, wydają na siebie.

Pan Redaktorze, idąc ze swoją gromadką Mazurków na Wawel (na który się Pan obraził) musiałby kupić wszystkim, nietanie znowuż, bilety, potem jeszcze jakieś pluszowe smoki dla dzieciaków (nie polecam, tandetne), Happy Meals i portfel coraz cieńszy. A taki gej z Londynu zwiedzi zamek, obskoczy galerie i muzea, pójdzie na kolację do dobrej restauracji, będzie balował całą noc w modnych krakowskich klubach wypijając ogromne ilości Mojito i nad ranem wróci do jakiegoś droższego hotelu. Na drugi dzień zakupy w Galerii Krakowskiej (geje, Pan z pewnością to wie, uwielbiają shopping) i trochę fajnych prezentów dla przyjaciół. Kupa kasy zostaje nad Wisłą.

To właśnie dotarło do władz Krakowa, które postanowiły się reklamować wśród grupy ludzi, mogącej zostawić w mieście dużo pieniędzy. Przy okazji geje nie będą raczej obrzygiwać Adasia, co mają w zwyczaju angielscy turyści, zwożeni za półdarmo tanimi liniami lotniczymi. Gej też nie będzie paradował po Rynku w stroju Borata, co robią nagminnie Anglicy, bo umówmy się, to niezbyt estetyczne. Poza tym strój Borata jest zielony, a geje (Pan to przecież świetnie wie) wolą różowy.

Myślę, że w Krakowie znajdzie się miejsce zarówno dla pięciorga Mazurków, jak i gejów i lesbijek. Serdecznie pozdrawiam,

PS. Są też przeciętnie zarabiający i zgoła biedni geje, bo tak po ludzku rzecz ujmując, nie różnią się oni strasznie od heteroseksualnej większości, choćby niezbyt inteligentnie demonizowałby Pan ich (nas) w swoich kulawych komentarzach.


DZIęKI MAJKI, JUR DżORDżJUS!

Brak komentarzy: