"Czy ja z Tobą chodziłam do szkoły?" - pytam młodego niezainteresowanego instruktora na mojej drugiej lekcji.
"Nie, to z moim bratem" (wiem, że z jego bratem, w końcu gadam, żeby wzniecić konwersację).
"A - mówię ja - a co u niego? "(nie pamiętam jak mają na nazwisko, imion nie pamiętam, chodziłam bratem do podstawówki)
"A - mówi on drapiąc sie po wielkim brzuchu - będzie już ze trzy lata jak
(powinnam tu zrobić quiz jak Ebo...)
nie żyje.
Ja nareszcie zorientowałam się gdzie jest hamulec wiec daję po hamulcu.
On: "No co ci tak nie idzie?"
Jestem w szoku. Daję się wywieźć "na miasto" i po 30 km orientuje się, że to JA przejechałam 30km.
Po drodze jedziemy do "metalowego", żeby mój towarzysz mógł sobie kupić brzeszczot.
"Będę dziś w domu rżnąć" oświadcza po powrocie ze sklepu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
:) ja bym na kanwie tej opowiastki zrobil krótki metraż! :) miazga!
Prześlij komentarz