No więc wczoraj zniknął mi telefon ze wszystkimi kontaktami.
Mimo, ze były zapisane na karcie , nie wróciły już do mnie.
Miły złodziej zniknął z zepsutą Nokią muzyczną a ja przestałam mieć all my PR qualities.
Nie ruszyło mnie to za bardzo. Bardziej rusza mnie to, ze nie mogę teraz zadzwonić do Anki, bo nie mam jej numeru. Albo, że mi randka przechodzi koło nosa, bo on sobie gdzieśtam krąży a ja nie wiem gdzie :)
I coś się złego stanie - chyba nie, bo to chyba nieodpowiednia randka :)))))) ...
W zeszłym tygodniu zniknął mój rower. Zacięły sie klucze. Na suficie pojawiają się szare smugi.
Zasilacz od komputera nie działa, a wymieniony w laptopie wiatrak dał małe zmiany. Idzie do wymiany.
Co mogę w tym widzieć? Ze drugi rower jest (miejmy nadzieję, że jeszcze jest, totalnie o nim zapomniałam) w naprawie, że drugi telefon był w domu, bo nie miałam czasu, żeby stary zmenic na nowy? że wraz z tymi wszelkimi formami "failiure" - szczególnie niezdanym ostatnio egzaminem - odzyskuje czas zapomniany, lub zyskuje jego nową jakość? że się uczę i skupiam na czytaniu, że telefon nie dzwoni i mogę pojechać dzięki temu na Bieżanów i nareszcie wymienić wiatrak?
Coś się dzieje, a ja pozostaje spokojna. Niezwykłe doświadczenie. Parę miesięcy temu, rok temu - płakałabym jak bóbr. A teraz tylko staram sie nie robić sobie pedicure z laptopem na kolanach, bo ostatnio czuje, że może się to źle skończyć.
Kradzieże i straty rodzą życie konteplacyjne. I twardy umysł Nancy Botwin :)))))) W sporach tez sie nie dam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
tylko patrzeć jak zaczniesz uprawiać swoje poletko, i padnie ostatni bastylion
No nie... no czego to ja jestem bastylion. Czty we mnie upadnie bastylion czegoś?
Prześlij komentarz