Przegapiłam po drodze wpis o chłodnikach i sałatach. Małym świecie jagnięciny, małych rzymskich sałat, sosie cezarskim or hałewer się to po polsku. Lubię gotować przez pól dnia, patrzeć jak się smaży jajka, jak się obiera imbir łyżką. Miałam status obserwatora :) Z resztą jedyna rzecz, której wcześniej nie widziałam, która mnie trochę ruszyła to owo jajko w koszulce na żywo.... Nadal nie znoszę zapachu octu though...
No i steki z tuńczyka - total przebój bez pretensji. żywa tkanka.
Wczoraj robiłam wywiad z 21-letnim szefem kuchni , który właśnie dostała rekomendację Michelin.
Facet wyglądający trochę jak hiphoper, trochę jak bojówkarz opowiadał, ze jedzenie jest megaulotną sztuką bo w końcu -2 minuty bez kelnera, coś stygnie, nie nadaje się. A nawet jak się uda, to znika w czyjejś twarzy...
A jak miały sobie zrobić przyjemność - to usiadłby na łóżku przed telewizorem z talerzem antipasti i winem. Padałby deszcz, zasłoniłby zasłony i oglądał TV.
MTV Antipasti?
I jeszcze jedno: jego nauczyciel sadysta zwykł mawiać - "You want to cook like a devil? You have to go through hell...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz