wtorek, 19 maja 2009

Home and dry



Za oknem niebo się przeciera, i słychać Bolero od mojej nowej sąsiadki, która potrafi zacząć dzień od słuchania Merdith Monk, lub od śpiewania Schuberta (czy ja tu widze jakieś tropy?) a ja nie mogę przestać nucić pod skórą tej piosenki.

Zwróćcie uwage na video. To Tillmans. W niedziele mialam niezwykłą przyjemnośc ogladac film o nim, gdzie pokazana jest scena powstawania tego teledysku. Podjarany Tillmans kupuje sobie kamerę i nastepnego dnia (komentując, ze zawsze cos tam chiał filmowac, i ze to juz któras kamera, ae w sumie nigdy się nie udawało...) udaje sie na plan, aby nakręcić video z Pet Shop Boys. Nie wiem, czy kiedykolwiek będe w stanie zapomniec sceny kiedy Tillmans i jego asystent ogladaja, rozłozeni na kanapach efekty swojej pracy. "Czemu to tak źle wyglada?" - zastawnawia się artysta, który wlasnie wczoraj kupił kamerę. Cudowne momenty. Dawno nie spotkałam sie juz z tak słodka postacią, kims kogo chiałaoby sie zabrac ze soba w rzeczywistośc, zaprzyjaźnić, obserwować, byc obok.

Glany, bojówki, rozciagniety pomarańczowy sweter. W uroczym facecie o solidnym imieniu Wolfgang (brzmi jak Wagner {w ujeciu Woody Allena}, ale przecież to sami szaleńcy: Mozart, nasz znajomy Wolfgang Zurborn {nie oducze sie nigdy tego "nasz"} , który - masywny, przypominajacy Macieja Nowaka - przetańcowuje w transie całe noce na wszelkich festiwalach fotograficznych na świecie...) mozna sie zatopić. Sceny kiedy podlewa kwiaty, układa martwe natury (a nikt ich na świecie tak nie uklada jak on), rozkłada się na kanapie i cały czas podśmiechuje sie charakterystycznie - mogą stac sie czyjąś wskazówką "jak żyć". Otwierając wystawy w Tate Britan czy Guggenheim Muzeum Tillmans ani chwili nie traci swej osobowości rave'owego chłopca. Tak, poszliśmy do tej restauracji - mowi przez telefon - i to ostatnia rzecz, ktorą pamietam z tego wieczoru. Obudziłem się sam. Jesli chesz wiedziec nie poszedłem do łozka sam, ale na pewno obudziłem sie sam. Kac, praca, metro.

I rozczulajace sceny, kiedy po nieudanym pierszym podejściu do teledysku po prostu idzie do metra i zaczyna kręcic myszy. Opowiada pozniej o co chodzi w tej historii. Zaskoczenie, kiedy zobaczyłam, ze faktycznie teledysk został zaakceprowany przez muzyków, było porownywalne tylko z tym, które towarzyszyło momentowi odkrycia, ze zrobił on też przedziwny teledysk do mojej ulubionej piosenki Goldfrapp

filmowej do granic, gdzieś pomiedzy Bondem a Twin Peax, leniwie sączącej sie do ucha... I te szklanki!

No a w filmie o Tillmansie te momenty, kiedy chodzi i podśpiewuje "Oh tonight, I miss you"...


So my baby's on the road
Doing business, selling loads
Charming everyone there
With the sweetest smile

Oh tonight
I miss you
Oh tonight
I wish you
Could be here with me
But I won't see you
'Til you've made it back again

Home and dry
Home and dry

There's a plane at JFK
To fly you back from far away
All those dark and frantic
Transatlantic miles

Oh tonight
I miss you
Oh tonight
I wish you
Could be here with me
But I won't see you
'Til you've made it back again

Home and dry
Home and dry

Far away
Through night and day
You fly long haul tonight
Come to me
You know I'll be here
When you call tonight

Oh tonight
I miss you
Oh tonight
I wish you
Could be here with me
But I won't see you
'Til you've made it back again

Home and dry
Home and dry


Takie to rave'owe życie - jak mi powiedział kiedyś Kuba Dąbrowski.

(jak patrze na jego superduńską twarz to mi sie zawsze przypomina, dlaczego nie ufam Von Trierowi)




Brak komentarzy: