środa, 30 stycznia 2008
Terapia.
Blog na minutę
Nie pasowało mu do idei bloga, ale chciał mi je pokazać , więc napisał na skypie:
"Patrz teraz, włączam posta na minutę"
Faktycznie nie pasowało. Ale na chwilę miałam wrażenie, że mam Internet tylko dla siebie.
poniedziałek, 28 stycznia 2008
Zaczeło się...
W sprawie dziwnej.
A ponieważ jestem ciekawą bestią zapytałam przy okzaji ile biorą za zmniejszenie biustu.
Jeszcze mnie nie stać - ponad 14 tyś zł :))))))))))))
Czuje sie zagubiona (Brazylijski serial już nie cieszy jak kiedyś)
znalazłam za to to:
"Bo mam znowu doła, brazylijski... już nie cieszy jak kiedyś. A wyjście z domu, przy pomocy kończyn dolnych (zważając na panującą aurę) graniczy z cudem."
Coś w tym rodzaju...
Za to dziś udało mi się zdobyć gwiazdę :)
Ale ciiiiiiiiiiichutko :)
Moj mini bro
Zabawa jest przednia: wszyscy aż piszczą z radości :)
Skosztujcie sami
Berlin Hauptbahnhof
Pamiętam głownie twarz mojego przyjaciela , którą widuje w Warszawie - fajne z nim rozmowy.
A oprócz tego rzeczy które nie wychodzą, brak bankomatów, wiatr, zamknięte miejsca docelowe i dworzec.
Parę ważnych stałych przychodzi mi na mysl: w danym miejscu warto spędzić PELNE dwa dni - dwa poranki i po nich wieczory, wtedy masz złudzenie, że JESTES TAM chyba że to Cicely na Alasce....
Hm.
Ale i tak mam parę świetnych wspomnień ;P
Tylko jak musiałam przelecieć (przez) Cindy Sherman - to już mi nie było dobrze :)
niedziela, 20 stycznia 2008
Pamiętam, jak Mateusz napisał, że ja - w przeciwieństwie do niektórych
skończyło się!!!!! he ha!!!
Dzis chyba dzień nowojorski...
wygląda trochę jak tribute to American Beauty
It's a beautiful morning i postanowiłam troche połowić.
tureckie jeansy, niewyprostowane włosy, bełkot, idealna jakość dźwięku i spazmatyczne ruchy zwane dyrygowaniem
genialny materiał: dziękuję jacek.rajdy.info
NO I DUPA NOWICKIEGO
Jak człowiekowi sie tęskni... Oraz jak utwierdzic się w przekonaniu, że sie dobrze wybrało
Tu warto popatrzeć na zanane twarze wtłumie (czy ja widze Marylin Mansona?:)))))))
A dla porównania produkt regionalny:
Chyba chce napisac o tym coś dla Kraków PR
sobota, 19 stycznia 2008
krzywo jakos....
życie znowu sobie pisze z mnie scenariusz :)
Znacie Marzi?
Ja znam z Wysokich Obcasów, ale żadne artykuły nie oddadzą tego jak fajna jest Marzi.
Marzi czyli Marzena jest w rzeczywistości jeszcze fajniejsza, śliczniejsza, krucha i delikatna niż mała Marzi z komiksu.
Strasznie jej zazdroszcze tego, że ona opowiada/pisze, a jej partner rysuje. Związek idealny. Z resztą widać , jak jest szczęśliwa.
Dostałam od niej długopis z paryskiego MUJI w kolorze, którego nie było w Nowym Jorku.
Lubie osoby, które nie rozdzielają ludzi na obcych, nowopoznanych i znajomych.
Całusy dla Marzi.
poniedziałek, 14 stycznia 2008
L Word
Pamiętam tylko, że jest zima , leże pod kocem i oglądam a bohaterka mówi:
"You just never expect your life to lead you so off the track" i sobie ryczę.
Czy mój czas jest kolisty :):):):):)
He he.
Nevermore
A dobrze się oglada po raz drugi...
Pancerni przyjechali!
Ale frajda.
"Szarik - po rosyjsku kuleczka..."
"Cóż ze mnie za wojak..." - chmury ogląda Olgierd-poeta
Ech Ech....
niedziela, 13 stycznia 2008
Nowy Jork mnie prześladuje
Potem wszystkie rzeczy z NY wsiąkły i już nie pamietam co to było... Lokalizuje torbę - kwokę i buty na obcasie...
Rozdałam? Chyba tak...
A ja nadal tak naprawdę na Manhattanie...
dla niektórych 22 dni
no kiedy, no kiedy miałem to zrobić?
kiedy pomyśleć?
króliczki pieseczki freteczki małe żołędzie
tak tak
Cytują mnie sobie samej
Normalnie - nie rozumiem - jak blog może być podstawą do wyciągania wniosków.
Czy blog to fikcja literacka? Czy gatunek reportażowy - jaką - w końcu - wartość mają blogowe deklaracje?
sobota, 12 stycznia 2008
Laissez moi. Kolejne profetyczne elementy.
Well it's been a long time, long time now
since I've seen you smile
and I'll gamble away my fright
and I'll gamble away my time
and in a year, a year or so
this will slip into the sea
well it's been a long time, long time now
since I've seen you smile
nobody raise your voices
just another night in Nantes
nobody raise their voices
just another night in Nantes
Ta piosenka byłaby jednak mniej
gdyby nie Laissez Moi!
Czy ktos wie co ta pani mówi oprócz tego?
Wczoraj zniknął mój blog.
A tyle było momentów kiedy sie chiało usiąść i hoopla - napisac.
A jak zniknął - wpadłam w panikę.
Ostatnio zniknęło mi za dużo komponentów zycia, żebym nie mogła uwierzyc w teorie spiskową.
Ale ja już mój ulubiony utwór Beirutu Nantes zaciął się po 20 sekundach - to już było za dużo :)
Dzieki temu się co prawda nie popłakałam i nie wysłuchałam go 40 razy ale cóż.
piątek, 11 stycznia 2008
Jak powiedziec rodzicom... TO BEDZIE NIEPOPRAWDNE POLITYCZNIE I JA MAM DO TEGO PRAWO :)
KIE: powiedz żeby nie mówił niech sie od razu zabije
Taaakkk... nie ma jeszcze 10...
Jestem wielbicielką programów porannych...
Fiu fiu bobasku...
No i doszłam do kluczowego pytania....
Wspomagam się tekstem źródłowym :)
Cytuje dla leniwych:
Bycie w promocji jest fajne i seksowne, promocja może skusić, zaintrygować, przykuć uwagę nawet tych największych, najważniejszych i najbardziej niezdecydownych. Któż nie lubi promocji? Dobra promocja to gwarancja sukcesu, to absolutna konieczność w dzisiejszych czasach. Dobra promocja jest niezła.
Co więcej, będąc w promocji łatwiej odzwyczaić się od takich czynności jak: maniakalne wydeptywanie ścieżki z kuchni do pokoju i z pokoju do kuchni, konkstruowanie naturalnych rozmiarów laleczek VooDoo, zdrapywanie lakieru do paznokci dolnymi siekaczami (ze stóp), dopasowywanie koloru wyświetlacza w telefonie komórkowym do odcienia ćwieków na kozakach, czytanie własnych wypracowań z liceum rozstrząsających problem: mesjanizm Mickiewicza jako pomysł z rzędu kompensacyjnych, w których celują gnębione wspólnoty ludzkie, kiedy dorabiają sobie ideologie, oglądanie Kuchni TV (12 godzin na dobę), układanie na biurku z pestek po winogronach reprodukcji Damy z łasiczką, sporządzanie listy osób, którym wypadałoby podziękować odbierając Oscara, wizualizowanie ostateczniego krachu systemu korporacji.
Heh, dobrze jest być w promocji.
czwartek, 10 stycznia 2008
Jutro
Jutro przychodzi moja paczka z NY z częścią mojego życia i conversami , co to je włożyłam myśląc, że już nie będzie pogody... Dużo myślałam, a jak sie za dużo planuje - będąc tak jak ja - control freakiem - to zazwyczaj nie wychodzi, bo coś chce ci pokazać , że figę!
Tymczasem Sasa i Ana oplotkowują mnie gdzieś na Chelsea....
Co ja mogę?
Zacytować Carrie i niech mnie prowadzi:
“As we drive along this road called life, occasionally a gal will find herself a little lost.
And when that happens, I guess she has to let go of the
coulda, shoulda, woulda, buckle up and just keep going.”
Zycie w Krakowie nie jest task ciekawe, co?
Ale tak ......................................................................
Może Adze brakuje takiej wielkiej broszki Manhattan, albo może Manhattanowi brakuje broszki Aga... :) :) :)
Byliśmy na basenie z znów udało mi sie włożyć głowę pod wodę....
Nie wiecie jaki to sukces.
Nie byliśmy za to w saunie, bo siedziało tam ośmiu księży. "Oni nawet pływają" - powiedziała z dumą pani na recepcji...
Wracaliśmy w takiej mgle jak mleko. Po - wo - lut - q.
Kamil opowiadał o sposobach na mgłę, jak jedziesz z uchylonymi drzwiami by obserwować pasy na środku jezdni... I jak może Ci przy tym obciąć głowę.
Apokalipsa i Armageddon
Parę domów dalej rozpętała się prawdziwa dyskusja na ten temat.
A ja malując sobie usta moge tylko znów sciągnąc z Carrie:
“After all, computers crash, people die, relationships fall apart.
The best we can do is breath and reboot.”
Jezu, a jak teraz mi padnie!!!!?????
Ratunku!!!!
:) :) :)
Dwa niezwykłe punctum na blogach.
analityczne (nie bym nie pomyślała, że tak napiszę o Tobie)
magiczne (a jednak !)
Dzięki.....
że żyję, widac jakoś....
Amanda BICZ
"Amanda Bicz, ITGROUP"
Zapraszamy na szkolenia z bloku "Systemy ERP, CRM, obieg dokumentów"
Pani Amando, bardzo przepraszam , jeśli Pani naprawdę istnieje, lecz
jeśli to zabieg marketingowy to - TAK 7 razy przeczytałam to ogłoszenie!!!
Nowe posty zawdzieczam/cie
I piszę pod dyktando:
Znów konkurs (Agata która wygrała konkursy na aganamanhattanie - nie żałuje , wiec wiecie - WARTO ;) które z powyższych wiadomości są prawdziwe? No no?
Andrzej Kramarz w Zpaf i Ska.
Napisałam tekst do tej wystawy....
Wklejam , go , bo niezły chyba....
Vanity Fair
..."Mieli przeważnie mikroskopijne kuchnie, często nie do użycia, i zdekompletowane zestawy, gdzie zbłąkało się parę szlachetniejszych sztuk. Na stole delikatne, rżnięte szkła sąsiadowały z "musztardówkami", noże kuchenne ze srebrnymi łyżeczkami o trzonkach zdobnych w herby. "
"Rzeczy" Georges Perec
Nie można przejść obojętnie w niedzielny poranek obok stanowisk na krakowskich Grzegórzkach, gdzie pod Halą Targową odbywa się swoiste odwrócenie vanity fair w tradycyjnym tego słowa znaczeniu – targowiska próżności. To raczej vanity fair w odniesieniu do spuścizny Koheleta i drugiego znaczenia owego pojęcia po angielsku: „targowisko marności”.
Targ dzieli się na dwie – nierówne – części.
Jedna to szlacheckie i arystokratyczne dobra, art deco i biedermeier sprzedawany przez wesołą gromadkę kobiet z przeszłością i mężczyzn po przejściach. To tu możemy mówić o targowisku próżności: biżuteria, meble, szable, szklanki... Kobierce i patefony. Wszystko to stare lub starsze a im starsze tym droższe, bardziej zbyteczne, bardziej rzadkie i ulotne. Motywy wanitatywne układają się tu same jak u starych mistrzów: błyska srebro, puste świeczniki sąsiadują ze wzrokiem martwych postaci ze starych zdjęć. Każdy ze sprzętów oddaje swoją duszę, „Manę” po swoim poprzednim właścicielu/właścicielach w posiadanie kupującemu. Po co jednak kupującemu dusza przedmiotu? Czy targowisko przyciąga niewolników designu, miłośników starych rzeczy „z duszą”, ludzi, którzy poszukują nowego oblicza w rzeczach starych? Na Grzegórzkach widać dokładnie to, o czym pisał Lowry w „Pod Wulkanem” : jak " (...) nieobliczalne są dobrodziejstwa cywilizacji, niewymierna jest siła produkcyjna wszystkich rodzajów bogactw zrodzona przez wynalazki i odkrycia naukowe. Wprost niepojęte są wyczyny płci ludzkiej w celu uczynienia ludzi szczęśliwymi, wolniejszymi i doskonalszymi."
Druga część targowiska, ukryta przy nasypie kolejowym, chaotyczna i kolorowa to śmietnik, krakowska odmiana japońskiej Dream Island [1] nazywana z polotem „Aleją Żuli”, „Aleją Skazańców” czy „Hyde Parkiem”. Dla wielu to kraina nostalgii. Kasety magnetofonowe z przebrzmiałymi przebojami często sprzed urodzenia kupującego, plastikowa biżuteria, buty z lat ’50, ’60, ’70, ’80 – czesto bez pary... Kamionkowe naczynia z motywem jelenia i kieliszki do wódki ukryte w pocisku... Brokaty, szmaty, armaty. Wszystko „prawie sprawne”, „do naprawy”, „do dekoracji”. Większość z tych sprzętów, rzeczy to współczesne Vanitas: nie symbole śmierci, śmierć prawdziwa ukryta w autku bez kółka czy lalce bez rączki. Korku od perfum (butelka się zbiła) jednym kolczyku(szalona sylwestrowa noc Anno Domini 1964...).
To również pole walki klasowej: to tu spotkamy - jak u Pereca – rżnięte szkło koło musztardówek, tu uczymy się co „lepsze” a co „gorsze”. I widzimy komu się kiedyś (czyli zazwyczaj „przed wódką”) powodziło a komu zawsze było od tak...
Obydwie części targowiska łączą się w jednym: niezwykłej różnorodności. Andrzejowi Kramarzowi udało się wyciągnąć z chaosu przedmiotów niezwykłe kompozycje. Hitler ma tułów z miecza, a Barbi garbi się koło Nikifora... Jedne to zapisy chorych obsesji, inne – całego życia.
Czy „Mana” wszystkich tych przedmiotów przeszła na fotografa? Czy umarł choć trochę ich małą śmiercią nieaktualności, braku właściciela, znoszenia wiekowych „ciał”? Czy zyskał energię z szalonych kompozycji?
[1] Dream Island czyli Youme No Shima to sztuczna wyspa w zatoce tokijskiej, która powstała całkowicie ze śmieci. Miała rozwiązać jeden z największych problemów japońskiej metropolii a stała się wylęgarnią much.
“They say life's what happens when you're busy making other plans. But sometimes in New York, life is what happens when you're waiting for a table.”
No więc jak czekałam na ten stolik to okazało sie ze nie mam z kim pojechać na romantyczny weekend do Zakopanego. Weekend - w środku tygodnia weekend...
Sauna, wielkie łózko, piękna wanna - co dla mnie, wanny spragnionej jest jednak największym atutem.
Wiec zaczynam sie zastanawiać - czy można jechać ze sobą sama na romantyczny weekend?
O matko - jęczę, bo chyba dołączyłam do tych co sobie ślub ze sobą sama robią... To tez Carrie, prawda? ....
Anyone!!! jak dojechać do Sobiczkowego Boru i jak to daleko od centrum Zakopanego?
He he....
czwartek, 3 stycznia 2008
Tak na dzień dobry
Jak można było tak profetycznie nazwać bloga?
Czy ja wolałabym żeby tak nie było?
środa, 2 stycznia 2008
on the cover of the magazine
jedna zadeklarowana lesbijka, dwie czarne...
tak?
a cała reszta jakas taka podobna... te włosy...
Dzis na rozmowie o pracę:
Jakim porshe jeździ Doda:
- czerwony
- perłowy
- czarny
Ja nie wiedziałam (emigracja...).
Wszyscy ci pieprzeni intelektualiści naokoło od razu: "Perłowe, no na Pudlu było...!!!!!"
Wiersz mamy
mieć serce radosne jak orzeszek...
yyy... spokojne jak orzeszek..."
- Mamo, "spokojne jak orzeszek"????
- No tak - widziałaś kiedyś orzeszki?
One tak we dwa zawsze na tej gałęzi i widziałaś żeby się któryś ruszył, wyrywał?