niedziela, 17 lutego 2008

Przeglądarka- podglądarka.

Moje ulubione momenty w podróży to zawsze wejście w życie innej osoby. Przypadkiem.
Podglądam, podsłuchuję - wiem, że do momentu jak tego nie widać - nie zrobię tym krzywdy osobie , której nigdy więcej w życiu nie spotkam.

Japonka, która pisze - jeszcze z trudem - pamiętnik po angielsku: o tym, że smutno jej , bo wysłała walentynkę do samej siebie, bo nie ma teraz chłopaka... I że w Japonii "life was just about fun" ale teraz już wie, że jeśli bezie z chłopakiem , to po to, żeby dał jej poczucie bezpieczeństwa...

I jeszcze Pakistanka lat 15 , która odbiera telefon od rozhisteryzowanej matki, która otworzyła list do niej od chłopaka. Mała jest niewzruszona: pełen mejkap, ta bezczelność brytyjskiej nastolatki połączona z poczuciem honoru lub po prostu gigantyczną pewnością siebie. Pyta, czemu list został otworzony, czy ojciec brał w tym udział. Każe matce przeczytać sobie list na głos. I mówi: mamo, myśl logicznie - co wynika z tego listu. Bo dla mnie jest jasne , że ta cipa jęczy, bo mnie NIE przeleciał. No? No widzisz. Dzięki, że podzieliłaś sie ze mną swoimi uczuciami - kończy z lodowata twarzą. Po czym wraca do frytek.

sobota, 16 lutego 2008

Najfajniejszy moment w Londynie

następuje kiedy zdycham już kompletnie - straszą mnie duchy z przeszłości w postaci autobusu numer 3 i przeklinam swoją rosyjską duszę : pomieszanie melancholii(gdy samemu) i energetycznego optymizmu (z ludźmi). Przeklinam to, że nigdy nie umiałam zakupować w Topshopie i zostać w Starbucksie dłużej niż 15 min. Przeklinam tłumy i rozpadające sie miasto. Ratuję się w Urban Outfitters. W sekcji SALES znajduję album Tracy Emin za 75$ przeceniony na 24 funty. Postanawiam go dźwignąć do domu. Do samolotu.

Zawsze bardziej lubiłam Sarah Lucas. Teraz jakoś - po Biennale V i po obejrzeniu jej niezwykle kruchych obrazków przed i po - aborcyjnych, po zobaczeniu paru video i poczytaniu jej bezsensownych felietonów w Guardianie (omg jak ja bym chciała takie trocinowe bzdury pisać jak ona) coraz bardziej ją lubię.

"Today is your lucky day" powiedziała Włoszka za kontuarem , a ja popatrzyłam na nią wzrokiem wisielca zastanawiając sie czy połozy mi głowę konia wieczorem do łózka (Sliwka nie byłaby zachwycona) i mysląc - co ty istoto w modsowskim autfice wiesz o rozterkach gorszych od smutku Nikity Michałkowa nad kondycja kina? Ja tu się nad sobą użalam, swojego towarzystwa znieść nie mogę , snuje sie jak zjawa a ty mi tu z "laki dej"?

Pani cos wymamrotała, kończyło się to na "for" więc powiedziałam, że wiem , że dwadzieścia cztery, że spoko.... A ona , że for i for. I okazałao się że za 3 kg zadrukowanego papieru z przedmową Jeanette Winterson i wielka pożywką dla już dogasającej rozżalanki nad my cunt condition płace 4 funty. Spłynęła na mnie łaska i nosić musiałam tę cegłę przez najblizsz kilometrogodziny Soho.

Album jest jednak obłędny. Tracy Emin jest niezwykłą mieszanką. Gdyby produkowano piwo o smaku himalajskiej herbaty robionej z samych tipsów, to gdybyśmy dołożyli kroplę olejku z 1000 róż i wrzucili do tego peta - to może byłoby to coś podobnego.

Na wschodzie są jednak swietne miejsca...



Ale ponieważ jest sobota i miałam taka dawkę adrenaliny jak Uma Thurman w Pulp Fiction .... to może some other time?

Londyn to miasto duchów

2 cm deski





Dziś na zajęciach z Wendo rozpierdoliłam grubą deskę na dwa kawałki swoją własną ręką.
Siły miałam tyle, że gdyby była grubsza - też nie byłoby problemu.
Ale nie o to chodzi.
Chodzi o to, że zobaczyłam - jak w soczewce - jak do tego podeszłam. Mogłam sobie prześledzić jak w slow motion proces podejmowania decyzji. Ze do zadania podchodzę pierwsza - jeśli wiem, że CHCE. Ze nie wierze w siebie i to, że cos robie dobrze od razu, bo dwa razy chcę poprawiać uderzenie ;) Ze jak zaufam intuicji, naturze i głośno krzyknę przy tym , to mogę bez bólu zrobić dużo. Wiem kiedy sie boję, waham i że do przebicia deski podchodziłam 7 lat. I gdyby nie cosiedmioletnie wietrzenie życia i złe rzeczy - to bym jej nie przebiłam.

Wiem o falstartach i zwalnianiu przy mecie.

A jak juz mi całe zycie staneło przed oczami, spłakałam sie i wykrzyczałam swoją radośc i na 2 minuty byłom boginia dla całej sali ;) to mi nie mogła wyjśc z głowy ta piosenka Kayah.

Kayah - Lsnie

A rozwalanie deski gorąco polecam. Sosna - to jest to.

sobota, 9 lutego 2008

Nianie i pokojówki

czyli bardzo niegrzeczne zabawy.

Jak ukonstytuowałam singla w sobie.

W niedoszłą siódmą rocznicę związku zamówiłam sobie chińszczyznę, wrzuciłam na dres (bez bielizny, żeby nie było) kurteczkę, na gołe stopy tenisóweczki, włączyłam iPoda i poszłam po odbiór.
Zjadłam ciągnący sie bambus oglądając seksistowskie Fakty i reklamę banku ING "Ze dobry bank jest jak mężczyzna. Musi zarabiać."- aż mi makaron spadł na kolanko z wrażenia.
W przerwach miedzy spadami przeglądałam jednym okiem kulturę online.
Teraz czekam kiedy mój kot, którego nie mam, doprowadzi mnie do tego, że z czegoś spadnę i zostanę Cat Woman. No kiedy, kiedy Kotku? Here, Kitty, Kitty...




Nie obejrzałam "Niani" tylko dlatego, że jeszcze nie pora była.
No.

Piekna Polska


Pojawiła się piękna , nowa inicjatywa.
Piękna Polska.
Zeby nie było takich kwiatków, jak powyższy...


Sprzeciwiamy się:
  • antymodzie
  • deprawacji języka ojczystego
  • architektonicznym bublom
  • produktom filmopodobnym
  • grafomaństwu
  • telewizyjnemu kiczowi
  • apoteozie intelektualnej brzydoty
  • kakofonii
  • muzycznej sacharynie
Postulujemy:
  • piękną mowę
  • nienaganne maniery
  • przyjazną człowiekowi architekturę
  • wyczucie smaku w kwestii ubioru
  • dobre kino
  • literaturę piękną
  • sztukę piękną
  • płeć piękną
  • piękną muzykę
Przewidywane działania:
  • manifestacje
  • panele dyskusyjne
  • projekcje filmowe
  • koncerty

No dobrze (sie ja pytam no) ale czemu Ci od piękna mają tak ooooooohhhhyyyydnnnnnąąąąą stronę, i ch....jowe logo?

Moje podróże

to już jakiś totalny spontan.
Nie mam nawet czasu sie ucieszyć, że jadę.
Coś zawsze się innego znajdzie do roboty.

I co? I oduczyłam sie pakować.
Niegdyś co tydzień : Warszawa i spowrotem.
A teraz? UUUUU... Co, ze suszarke? Ze ręcznik?

Ubrać się w co nie mam ;)

Czuły Wojtek

No i kim jest ten pan?

Zamieżam napisać ksiąszke o życiu Polek. Czyli naj bardziej nudnych kobiet świata. Będa w niej min. porady jak zrobic żeby wyglądac tak jak A. Warchulska bo to jest jedyna polka ktura ceni sobie urode.Za to przeciętne polki ceniom sobie tylko rodzenie dzieci i oglądanie seriali. Nie mają rzadnych zainteresowań. Jak jadom na wczasy do Chorwacji, to myślom, ze to w Afryce. Z matematyki nie znajom całek, z fizyki - prawa ciąrzenia (nie mylić z ciąrzą, bo to akurat znają!), z chistori - kto to był Mobutu Seseseko. Generalnie nie znajom się na niczym, oprucz tego, rzeby trafić gagatka, namuwić go na ślub, a potem rodzić mu dzieci i prać skarpetki. A te dzieci, to są tylko ich maskotki. Do 5-7 roku zycia są niby fajne, bo małe i wesołe ale potem jusz nie mają pojecia jak je wychowywać. I potem wyrastajom z tych dzieci takie blachary albo blokersy w kapturach, co do rodzicuw mają zero szacunku. No i noszom te gupie imienia jak Patryk, Alan albo Dżesika. Od 15 roku życia jusz nikt ich nie wychowuje, bo matki są tak strudzone zyciem i cerowaniem skarpetem męrzowi, ze jusz nic je nie interesuje. Poza tym nie mają pojecia, jak sobie w takich sprawach radzić. W rezultacie jedyne, co taka matka może zaoferować swojemu Kewinowi, to napyskować na niego, zeby dał jej spokuj. I potem taki Kewin albo Oskar traci szacunek do matki. Bo on widzi, ze ona nic nie wie o zyciu, bo całom młodość ciekała po zabawach, zeby znaleść męrza. I większość tych Kewinów i Sandr powstaje zresztom na dyskotekach. Te kobiety stajom się sfrustrowane, bo wiedzom, ze są nudne i na niczym się nie znajom oprucz ustawjania programuw w pralce. A dajmy na to taki 17-letni Kewin chciałby sobie spędzić s dziewczynom noc. Na chotel go nie stać, w ałcie nie da rady, bo mu ojciec nie po życzy, pozostaje piwnica. A mądra matka od czasu do czasu dałaby mu wolnom chate, bo przeciesz w tym wieku to Kewin jusz musi. Ale ona w życiu nie ustompi mu pokoju, prędzej by se dała jedynki wybić jak jeszcze je ma oczywiście. Bo nudna matka jusz nie pamięta co sama wyrabiała w młodości. Ale co taka matka może wiedzieć o życiu jak ona zna się tylko na praniu skarpetek? Dlatego bedzie ta ksiąszka , zeby trochę nudnym polkom roz jaśnić w głowach. Na tle Ukrainek, Gwatemalek i Czeszek, polki są po prostu rzenująco przecientne i nic nie wiedzom o prawdziwym życiu. ale to ich sprawa a nie moja bo ja zycie mam po układane.

mgr. Kozak. Lukasz Kozak.

O tym, ze ludzie kiedyś sie zmieniają. Ja miałam mojego brata za faszystę (popatrzcie na te oczy...).
A tu proszę.

"Ja akurat miałam nph z mgrem Kozakiem. zajęcia są idealne: jeśli ktoś chce odbębnić nph i zaliczyć, odbębni i zaliczy, jeśli chciałby coś z zajęć wynieść, wyniesie. nie wkuwa się Szymańskiego na pamięć, przede wszystkim się myśli. no i oczywiście świńskie poczucie humoru Magistra Prowadzącego i ogólnie swobodna atmosfera na zajęciach to dodatkowe plusy:) "

Co to jest cholerne NPH??? :)

środa, 6 lutego 2008

I mam za swoje...

prawie wyciągnęłam Naughty Jamesa z depresji po rozstaniu z Immy - cytuje moje rady dla niego na blogu...
A mnie to kto wyciągnie? :) Może sobie poczytam swoje własne słowa :)

Miłych ostatków.
Dziś jest lepsze od wczoraj, tak?

poniedziałek, 4 lutego 2008

Przypadki chodza po mailach.

Kurczę, pamiętam jak rok jakiś temu znalazłam wiadomość, że jest taka dziewczyna, co fotografuje, jeździ z chłopakiem stopem po świecie i jest fajna. Tyle pamiętam.

I dziś dostaje maila ze stopką :

"życie tu i teraz, najlepiej jak sie tylko da, bez wieszania
poprzeczki zbyt wysoko, jest życiem szczęśliwego człowieka"
Kinga Choszcz (1973-2006)

Jak widzę datę śmierci 2006 to od razu biegnę, żeby się zupdejtować.
zwłaszcza, jeśli trzecia cyfra daty urodzin jest 7 lub 8...

Przeczytałam doniesienia z pola walki o jej życie, trochę więcej o niej, list jej chłopaka.
Obejrzałam zdjęcia z podróży dookoła świata. Taki anty National Geographic. Kompletnie osobiście, o wiele fajniej jak gejzer opisuje sie przez czynność kąpieli w nim.

Z drugiej strony człowiek czyta: "wylądowaliśmy w Nowym Jorku z 600 dolarami i chcieliśmy zwiedzić świat". Rany. Ja bym poszła na Chinatown :) Pełen respect. Choć wiadomo jak dawkuje sie adrenalina...

Z drugiej strony fascynujące - popatrzeć jak rozwijała sie Kingi kobiecość. Taka mała myszka w okularach zmieniła sie w pewną siebie dredziarę.

No i najfajniejsze: mama Kingi, która zamiast okryć sie kirem jedzie w głąb Afryki znaleźć dziewczynkę, którą Kinga wykupiła z niewolniczej pracy. Mała mieszka chyba teraz z nią w Polsce, jest druga córką. Lubie takie kobiety, które sie nie poddają nawet w obliczu śmierci.
Jeśli kiedykolwiek mi sie coś stanie mam nadzieję, że ludzie przekują to w coś ciekawego, nową przygodę zamiast po prostu sie smucić.
Jak umrę, zróbcie mi zadymę :)

Strasznie duzo pracy.

Od czasu do czasu patrzę w kierunku stanów, w których najlepiej mi sie wypoczywa i myśli.
Powinna istnieć możliwość natychmiastowego przełączania sie - jak komórka - na inny tryb.
Wtedy ja wciskam guzik tryb : HOTEL. To mój ulubiony. Zamknąć się trochę u siebie a jednak u kogoś innego. Zawiesić czas i przestrzeń. Dać sobie pomyśleć w wannie, łóżku, fotelu. Nic nie przypomina, że masz życie.

Ale ten hotel wygląda na trochę inny:




Ma genialna stronę: jest panorama, kamerka, supergadżety (szczególnie ten plastikowy... hm...przewijaczek panoramy?). 1600 zł i możecie sie przespać. Ale tylko jedna noc. Bo to projekt artystyczny. Czy o, że w Paryżu oznacza egalite? Czy jakieś to inne narzędzie marketingowe, krórego nadal nie kojarzę ? :)

niedziela, 3 lutego 2008

A tak naprawdę Ikea ....

to brak dziurek na śrubki, źle nawiercone gwinty i jeżdżenie w te i spowrotem aby oddac niepasujące części. Dzwonie do pana tłumacząc mu , ze elementy źle nawiercone -pytam go: co mam przywieźć - całe łóżko czy tylko "patyki"? Na co pan słodkim głosem mówi "A co by Pani wolała nam przywieźć? ..." Sex telefon normalnie, zboczeni Szwedzi.

A tu Spike Jonze oczywiście sie wykazał:



Zresztą reklamy w ogóle mają boskie....





Zakazana:



Ta byłą zakazana:



A ta o dziwo nie :



A TO NAJWIEKSZY HARDCORE, NIEMIECKI SURREALIZM, zastanawiam sie jakim oni mówią językiem ...




Ja wracam do pisania tej książki o mrówkojadach...

Nie pisałam, bo kupiłam sobie sofę w Ikea i .... no właśnie: