sobota, 29 listopada 2008

Dobrze.

Powrót. Kanapa. Anka w domu, M na skypie. Ciepło, pachnie, czysto. Dom.
Po klimatyzacji i marmurach - dobrze. Chwilowo dobrze.
Farewell Heatrow :)

sobota, 22 listopada 2008

Rescue team.

Ale poszłam dobrym tropem.
Po niebieskich oczach psa.
I tu mnie to zaprowadziło... Follow the rabbit, cat, Husky...

Wrocław. Polska

Nieprzyjaźnie i lodowo na przemian z rodzinnie i ciepło.
Właściwie najlepszą metaforą Wrocławia byłby Husky, który patrzy właśnie na mnie wielkimi błękitnymi oczami. Na kursie coachingu jak zwykle banda freaków, a nauczyciel to cudowna fairy queen, która macha rączką od czajniczka i sadzi campowe dowcipy. Cudo.

Komputer odmawia współpracy. Według zasad coachingu dla ubogich należy od niego odejść, pogłaskać kota i się nie przejąć.

czwartek, 20 listopada 2008

Krakowski Kryminał - reaktywacja

"Skubiąc nerwowo wełniano-brudne kuleczki, które zebrały się na powierzchni jego wełnianego szalika pędził po betonowej kostce brukowej Karmelickiej. Minął kilkanaście tramwajów stojących w kolejce do przystanku Bagatela. Za szybami zrezygnowane twarze studentów jadących na glonojada i miny babć zmiażdżonych plecakami "glonojadów", wskazywały, że każde z nich też do pracy i na zajęcia chętnie wybrało by się na Szewską, a nie na drugi koniec miasta."
"Skrzypiące schody redakcji nie pozwoliły się cicho wkraść tak by nikt nie zauważył. Żal, bo ostatnie dwie minuty przed zebraniem można było wykorzystać na papierosa. Nic z tego. - Fleischman, gdzie z tym papierosem. Zebranie mamy. Tak rzadko bywacie, to może chociaż punktualni byście byli - usłyszał za plecami zgryźliwe stękanie swego przełożonego Stanleja Zaleskiego. - Może byś napisał jaką rewelację. Oczywiście o Uklei to mi nawet nie ściemniaj, bo już wszyscy wszystko napisali.
-Nic nie napisali. Jak wyglądał wypadek każdy wie, i każdy z nich wie tak samo, że to nie był wpadek - krzycząc Fleischman zgubił papierosa trzymanego w zębach. Pochylając się po niego dodał trochę ciszej: - Ja na razie tez nie wiem wiele więcej.
- No dobra dobra. Poopowiadacie na zebraniu. Idziemy - uśmiechnął się nieszczerze Zaleski i poczłapał w stronę akwarium, w którym odbywały się zebrania."

copyright by Pil - KRAKOWSKI KRYMINAŁ

Z miłości do autentycznego naśladownictwa



bo kocham gości z maczetą, choć nie jestem z Innowrocławia. I uwielbiam komentarze "Spiewa do miecza". Oraz towarzysza-cień. Zająca, co podbija bębenek.

To dla Ciebie ziomus, pamiętaj trzymaj się. Trzymaj się na sztywno dla ludzi. Wspomnienia ogarneły moje serce. Wyrazy szczere do podziękowania za wszystko.

Pamiętajcie na otwarcie Goldex Poldex Simona macie taki zestaw:

Piątek, 21 listopada, godz. 18.00
Warsztaty strzelania z procy I

Ludzki młot, czyli strategia i taktyka walk ulicznych. wykład Mikołaja Długosza.

----------------------------------------------------
Sobota, 22 listopada, godz. 12.00
Warsztaty strzelania z procy II

Miejski rekonesans.
Oprowadzanie po Krakowie pod kątem planowania walk ulicznych (oprowadza Mikołaj Długosz, zbiórka w Goldexie).

Gdybym tylko magła być... A potem ustawka w lasku wolskim.
Albo ta klasyczna "na pełnej kurwie".
Ja chyba mam wysoką gorączkę.

I teraz tak.

Thanks to mr Right or Wrong mam nowe odcinki Californication. I podczas gdy większość z was upaja się siarczanami w bożole, wystwiając nosy na nieprzyjazne zewnętrze - ja poddaję sie chemicznym przyciskami tak i nie, powoli dobrzejąc. Zazdroszczę wam, o tak, zazdroszcze, bo oglądam serial w którym ciagle ktoś pije, pali czy całuje sie i - bedąc na mocnych antybiotykach mam oczywiście ochotę na szklanke mcngo alko, dżointa lub po prostu papierosa, zwłaszcza, ze z klatki schodowej dochodzi nęcący zapach. Zewnętrze wzywa. Za to wy nie macie dziś pod rząd 4 odcinków - dobranocki z Hankiem Moody,
najbardziejseksistowskąufufwyrzucgozpamieciinieprzyznawajsiezegolubisz postacią wspólczesnej tv.
I mamo - sceny, kiedy Hank zgadza sie na to, żeby wejść w trójkąt z przyjacielem i panią, która go nienawidzi (ale ma sliczny kobiecy wytrysk w odpowiednim momencie), które tak chicałas pokazac tacie - nie były najgorsze. Sceny kiedy Hank ma hate fuck z "2 najbardziej ulubioną kucharką Ameryki" nie przypominającą jednak Nigelli ani Marthy, lecz raczej Bubbles z "Absolutely Fabulous"... Tak. Mocne. I kiedy juz myslisz, ze ktos powinien zastrzelić scenarzyste bo wykastrował ci ulubioną postać (dosłownie) robi sie coraz lepiej. I czemu ja tu streszczam serial? A nie wiem. Może jestem jakos wkurzona, albo którys z leków podniósł mi poziom czegoś.
Bo chce żeby dostali Emmy za soczystośc języka? Bo dobrze mi i Hank niedobry Moody przypomina mi że w sumie wszystko da się zaakceptować w dysfunkcyjnej rodzinie :)? Uwielbiam.


Teraz was pomeczę.

Bo ja jestem seriously in love with this series. A piękniejszej czołówki nie widziałam dawno. Dobra muzyka, pomieszanie stylu, w skrócie opowiedziana historia, nostalgia, mityczne LA spotyka NY.
I jest super.

Własciwie

post o Kalifornikacji mógłby jeszcze zjeśc pies lub mogłaby mi go ukraść pasierbica mojej żony...
A taki był fajny.

The state of Californication.

miało być dużo i dobrze,ale post się skasował. I nie wiem teraz czy obrażać sie na świat, czy pisać jeszcze raz, na nowo.

środa, 19 listopada 2008

Nie moge sie pozbyc z głowy

widoku Kuby jak jechał do Afganistanu. Zdjęcie z bloga Łuczaka.

I ten mechanizm

który sprawia, że dowiadujesz się kim jest iGod...
Opowiadasz, opowiadasz, analizujesz. Domorosły detektyw.

A potem wpada Szymon z Martą i mówią.
A ty nie wiesz nadal kto i Ci się nagle przypomina. No tak - jedyny prawdziwy platonik na roku.

Nie jestem hipohondrykiem (tak do końca)

od dłuższego czasu wydawało mi się, ze albo kogoś nie lubię, ale bo mam syndrom wypalenia zawodowego, albo geny zaczęły mnie upodabniać do niektórych nieruchawych członków rodziny. Zasypiałam o 17 nie mogłam się zmusić do pracy, Paryż spedziłam w stanie półprzytomnym usiłując się urwać z niezaczętej imprezy i marząc o łóżku. Marznąc i widząc przez szare okulary.

No i myslałam że to wszystko psychosomatyczne jest. Że ja po prostu nie che wejśc do jakiejś rzeki, ze jestem niezdolna, głupia i leniwa. Nieruchawa. Że berk mi czegoś, ze autoagresja, ze te mądre psychoanalityczne terminy.

A tu niespodzianka - mój stan jest superusprawiedliwiony jakimis medycznymi terminami na które są drogie silne lekarstwa. Bo stwierdzilam że jestem twardziel i nie doleczyłam poprzedniej infekcji tak z 5 tygodni temu. I ona sie przysnuła jak smuga. I teraz mam papier na niechęć do imprezowania, na gadanie głupot i zapominanie terminów. Na teksty nieoddane.

I moge go sobie powiesić nad łozkiem i nie mysleć, ze brzydka, głupia i sobie wmawia.

poniedziałek, 17 listopada 2008

Analogowa skrzynka pocztowa

wypełniona zamaszystymi A K i M jak dachy i dobrem diagonostyki na poziomie najlepszych szpitali new jersey plus tym moim alter ego - sfrustrowanym pisarzem z NY w LA. I nowy numer Podróży.
I zasypiam.
A L E dziękuję, bo się cieszę jak dziecko. Jak kiedy miałam 17 lat i skrzynka była pełna jednym listem. A L E czasy.

Publiczna kartka urodzinowa

Moja najbliższa 4w5 ma dzisiaj urodziny.
3i3. Nie ma jej na tym blogu, bo jest (prawie) tylko dla mnie. Dlatego pokażę wam tylko jej szaloną bluzeczkę, dłoń i kawałek hiszpańskiego sera. Musi wam wystarczyć.

Całuję kochana. Jesteś najlepsza.

czwartek, 6 listopada 2008

I znów

Genialny on.

Czego najbardziej żałuję w życiu? Tego, że podałem mamie adres mojego bloga. Nigdy nie mówcie rodzinie, że piszecie bloga. Nigdy.

Wystarczyło, ze napisałam na skypie, ze zły dzień i od razu zadzwoniła. Ja nie żałuję.
Że emancypacja.

I znów :)

Rano jest tyle do zrobienia, ze ledwo jest czas na prysznic. Po kreatywnej chwili w Waw trzeba wszystko opisać, przygotować etc... A cała Fundacja jedzie do Bratysławy dziś. Sierotka zostaje ;D:D:D

wtorek, 4 listopada 2008

Annie Hall

[first lines]
Alvy Singer: [addressing the camera] There's an old joke - um... two elderly women are at a Catskill mountain resort, and one of 'em says, "Boy, the food at this place is really terrible." The other one says, "Yeah, I know; and such small portions." Well, that's essentially how I feel about life - full of loneliness, and misery, and suffering, and unhappiness, and it's all over much too quickly. The... the other important joke, for me, is one that's usually attributed to Groucho Marx; but, I think it appears originally in Freud's "Wit and Its Relation to the Unconscious," and it goes like this - I'm paraphrasing - um,

"I would never want to belong to any club that would have someone like me for a member."

That's the key joke of my adult life, in terms of my relationships with women.

La di da, La di da - chciałoby się powiedzieć.

Poniżej Łukasz Sakiewicz ogląda u mnie Annie Hall. Akurat wpadł - w kufajce - stwierdził, ze mu zimno więc dostał jeszcze dwa kocyki... Na ekranie ulubiona postać Luka, czyli brat Annie:

sobota, 1 listopada 2008

Mmsy czesko-chińskie


Żeby je odczytać muszę wejść na jakąś stronę, wpisać kod, potwierdzić i zamiast spodziewanej Pragi ukazuje się mur chiński.

Nic takiego, ale ta masa ludzi na drugim zdjęciu... Wpisuje je trochę bardziej dla siebie, żeby nie trzymać na komputerze... I od razu oczywiście The Lovers/The Great Wall Mariny i Ulaya. Obydwoje zdecydowali się przemierzyć Mur Chiński. On szedł z zachodu, ona ze wschodu. Spotkali się po dziewięćdziesięciu dniach w połowie drogi i zdecydowali się na rozstanie. Taki marinowy performance - bez kompromisu, prawdziwy, wymagający wysiłku i czasu. Emocjonalny, bo oni ida do siebie tęskniąc, chcąc się zobaczyc, mysląc o swojej artystycznej wspólpracy a potem psssst. Pamiętam jak pierwszy raz oglądałam jego zapis i nie mogłam sie nadziwić co to jest - nic wtedy nie wiedziałam o performance... A potem zobaczyłam w NY Marinę. Cudownie zliftingowaną, prawie jak Olga Lipińska w tekscie Zygmunta. Ale też nieobliczalną. Taką, która nadal zamknie się w szklanym domu na parę miesięcy, by badać samotnośc i ciało.

Co do pierwszego tylko zdanie z porannej lektury Atwood "Powieki, nie same oczy, które uderzały wrogim błękitem letniego nieba w pełnym blasku słońca, błękitem, który cię z miejsca eliminuje".

Ruletka: wrzesień, październik. Listopad?







To pierwsze chyba serialowe, jeszcze nie wiem,choć tytuł brzmi rodzinnie, ja tam widzeprawie diafragme iris, efekt crossa i holgi...
Reszta urocza i mozna żonglowac nic nie rozumiem z tej mieszanki, ale Lykke Li brzmi jak szwedzkie cukierki .

RIP Wharton i Heider

Najlepszy tytuł wpisu blogowego od dawna.
Wpis też obłędny.

Joerg Haider był mężczyzną mojego życia


by Michał Zygmunt. Idealny na dzisiejszy dzień.

Co robisz z blogiem jak nie masz na niego czasu?

Zamieszczasz filmik z youtube...

Ten jest prezentem - pocztówką z Londynu i wróży chyba dobrze.
Dostałam go w formie mp3 ale youtube ma czasem tak cudowne "karaoke version",
którym nie mogę się oprzeć... Bo ja piosenek albo słucham: wtedy nie wiem o czym są i obchodzi mnie muzyka, ale ja złapię coś z tekstu co mnie zainteresuje to zaczynam je czytać, no i to jest hardcore, bo wtedy już nie potrzebuję wersji dźwiękowej, chyba że wypowiedzianej...
To chyba tez tłumaczy dlaczego tak lubię jazz. (swoją drogą Ornette Coleman w Bielsku - nie przegapcie).

Acha. I czytane piosenki dają często znaczenia, które nie przyjdą na myśl podczas słuchania.
Tu na przykład, ze ten pan o bluesującym, transowym głosie - opowiada jakąś pedofilską historyjke.

Albo, że to historia na która nabierają sie kobiety od tylu lat taka narracja rzewna w która kazdy chce uwierzyć.



Właśnie spadł deszcz swoją drogą. Mybe sunshine or maybe rain.