poniedziałek, 13 kwietnia 2009

''''''''

Zawsze miałam jakiś taki dystans do tego co pisała Barthes o fotografii, że uznawał ja za nekrofilską, widzial w relacji do śmierci, utrwalania znikających stanów. W momentach takich jak ten zawsze myśle o tym drugim aspekcie - również przez niego zauważonym - ze fotografia śmierci sie wymyka, służy pamieci, konserwuje przed zapomnieniem. W momencie, kiedy odchodzi ktos ważny chesz go zawsze zatrzymać, a potem przypomniec sobie fotografią. Buszując w poszukiwaniu tekstu Barthesa, patrzac na głupie zdjęcie Jurka z wasami i w przebraniu, znajduje tekst o Irku Zjeżdzałce.
Ciesze się, ze zrobimy mu wystawę, jednocześnie poczuje pewnie, ze naprawdę go nie ma. A tak zawsze mozna bylo udawać, że się o fakcie jego smierci po prostu zapomnialo, a Irek - Eryk jest gdzies tam - w Warszawie, we Wrześni.

Brak komentarzy: