Czasami zdarza się, ze stwierdzam, ze moja rodzina miejska jest niewystarczająco zintegrowana i wtedy inicjuję COŚ. COŚ czasem jest fajne, czasem jest przebojem, a czasem spektakularna klapą - zwłaszcza w momencie, gdy inni przypisują mi odpowiedzialność za powodzenie COŚia, lub - jak by to powiedziała pewnie każdy psycholog - kiedy ja przejmuje odpowiedzialność za COŚ.
Ale ponieważ ostatnio uczę się w zastraszającym tempie jak bardzo jeśtesmy (nie do końca...) odpowiedzialni za nasze uczucia udało mi sie uniknąć katastrofy. Takiej z chlipaniem i "nigdy wiecej" etc.
Ale od początku. Wong Kar Wai. Chyba w Londynie dawno widzialm plakaty. I choć Juda Prawo nie i choć panna Jones tak, ale Bridget, i choc nawet Portmanowa Natalia nie to jednak nazwisko Kar Waia to coś. Ale Ang Lee też coś a jednak "Ostrożnie pożądanie" ...
Ze złe. Lubię złe filmy. Że na walentynki -ale był dzień przed...
I umówiłam się z B.K.K.I.L i słodką A. i wszyscy zdążyli do kina i wszyscy byli.
I nie wiem czemu wyszło tak, ze już w drodze jedyne, co nuciłam to "Wakacyjna milośc" (dziewczyna w stringach...) Elektrycznego Węgorza i potem się okazało, ze to to. Że sie nie da, ze nawet reklamy filmu o tym, ze wolność jest w nas (ksiądz w szaliku z Kleparza) nie były takie złe jak patetyczna babranina pani, która udaje aktorkę i łączy w sobie całe frajerstwo Ameryki z przeciętną urodą... Studentki pierwszego roku polonistyki są tu serdecznie namawiane do odwiedzenia kina. Takie filmy robiłby Kieślowski gdyby się zestarzał. Nachalny symbol, czułostkowość zmazy kamery, montaż - poplątasz. No i kultowa już podobno scena pocałunku, która przypomina mi tylko równie kultowy pomysł a dla mnie jedna z największych obrzydliwości seksu z kobieta w spiączce(ciekawe, czy Tarantino nawiązał do tego świadomie w Kill Billu, mam nadzieję, ze tak) z "Porozmawiaj z nią" Almodovara.
To wrażenia z pierwszych 20 minut filmu. Bo - siedząc tak i czując ciężar odpowiedzialności za zabawę innych (cudownie głośno komentujących idiotyzmy filmu, lecz ewidentnie zdegustowanych)pomyślałam , ze jedyne,co może to uratować, to wspólna ewakuacja. I na moje "wychodzimy?" - udało się.
Jedno z najwspanialszych uczuć na swiecie - wyjśc ze złego filmu ze znajomymi przyjaciółmi. Posluchać czułych gróźb. Taki był moj prezent na Walentynki, za który serdecznie dziekuję.
A tym, co nie wierzą, że WKW mógł zrobic gniota polecam to
i uważajcie na siebie. Obrzydliwe.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
moim zdaniem 2046 też było straszne. oczywiście nie aż tak, ale jednak potwór
Prześlij komentarz