kiedy okazuje się , ze praca to nie wszystko.
i cos takiego pamiętam, ze słuchalo się kiedys radia, jadlo rosół i szło do ogrodu po rzodkiewkę.
nie mówiąc już o czytaniu wojny i pokoju w hamaku.
i wtedy mini-zawał, przewartościowanie, lece w dól bez króliczej dziury.
pomaga lokalne radio (porady dla rolników), parę smsów, posiedzieć i przeczekać.
chyba, bo jeszcze nie pomaga.
nie wiem która godzina.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz