poniedziałek, 30 marca 2009

A little Carrie inside of me says

"are the breakups new relationships?"

- już widzę jak się to wyświetla na ekranie komputera dziwnym fontem.
Wszyscy wokoło zdają się - nawet jeśli nie bezpośrednio , to pośrednio - mieć coś wspólnego z rozstaniami. Albo są w trakcie, albo są ekipą interwencyjną, albo przechowują na dwa dni kogoś albo przeprowadzają... Kupują komuś ksiażki (100 ways to break up , survive...), omawiają, szukają dla kogos psychologa, lub jogi.

I wydawałaby się że jesli cztery pary w okolicy będą mieć dziecii, to to powinien być trend. A tu nie. Raczej rozpady osobowosci, nowe ustalanie codziennosci, podziały. Przeprowadzki. Żal, ból, niezrozumienie. Długie rozmowy. Sposoby na przetrwanie.

Paradoksy. Że jak juz sie ulozy to sie zaczyna psuć, że jak jedno sie przekona inne idzie.

Poza tym ciągle tylko nasze intelektualne L Word - wszyscy ze wszystkimi , little circle of friends, znajacych Jozefa. Uważaj z kim się upijasz, uważaj z kim wychodzisz. Mało napływu nowej krwi, dużo przeterminowania. Albo nie uważaj :) Zaczyna mi brakowac wyjątkowości. Wszyscy jestesmy zużyci. Nie uczą tych rzeczy jeszcze, co?


Brak komentarzy: