poniedziałek, 8 czerwca 2009

Nie wiem czy wolno mi to przeklejać

ale jednak to zrobię. Bo to jedno z nasprawniejszych , jakie ostatnio. Kryminał krakowski wspina sie na kolejne poziomy i przekracza kolejne granice. Kpina z Miłoszewskiego, Krajewskiego... Kto wie?

Ulubiona scena erotyczna tu:

Półokrągłe obiekty rozgorączkowania jak rtęć w próbówce biegały raz prawo, raz w lewo. Obserwował tak dobrze znane podwójne zmarszczki pod każdą z nich. Usta ledwo nadążały próbując trafić w w najcieplejsze szczytowe fragmenty tych niezidentyfikowanych obiektów wzrostu ciśnienia, , na które kiedyś dal się poderwać. Kryniczanka już dawno waliła mu w oczy, więc stracił cierpliwość i zaczął zdzierać siatkowe pokrycie dolnej części ciała. Wciąż nie podnosząc głowy jeździł nosem po skórze żywej kpiny w poszukiwaniu zapachów, co chwila wpadając w bardziej wklęsły niż zwykle w przypadku damskim, środek brzucha. Najpierw jednak musiał odsłonić dodatki. Zupełnie przypadkiem osłona dodatków pękła na szwie, ale teraz już nikt się tym nie przejmował. Wcześniej nim do dodatków dostał się jednak do znanego świetnie pieprzyka w pachwinie, który za każdym razem oglądał jak najrzadszy na świecie egzemplarz znaczka brytyjskiej poczty. Dalej była już tylko brytyjska królowa, bo polskiej już dziś nie było, a określenie jej madonną jasnogórską zepsułoby sytuację bardziej niż telefon od Poczwarskiego. Królowa ubrana w całe mnóstwo brązowych skrawków norek, które niestety nie były zbyt delikatne, ale w tej sytuacji działały jak najbardziej zachęcająco. Dalej było już gorąco. Po kilku sekundach, dalej było też i słono i mokro. Dalej było już pornograficznie i białkowo. Dalej spadl z krzesła pusty na szczęście kieliszek z Ikea, który jakimś cudem się nie zbił. Dalej żywa kpina wierzgnęła głośno (zarówno ze względu na stęk łóżka jak i na jęk żywej kpiny) spadając z podpierającej ją. Jednocześnie tętno krwi Fleischmanna zaczęło nadawać rytm wszystkiemu co się działo. Cały już zdrętwiały nie potrafił się powstrzymać, bo najpierw dłonie wzięły i jego, a potem zęby zaczęły oznaczać to co chciała cala reszta. Nie mógł się wstrzymywać, bo skończyłoby się żenująco; no może nie żenująco, ale nie tak jakby chciał. Wpięty jak w gniazdko pod napięciem 380 volt jeszcze bardziej stracił kontrolę nad tętnem. Głowa zaczęła mu podrygiwać jak wańka-wstańka, ostatecznie waląc najpierw w ścianę, a potem w krawędź łóżka. Potem już nie bardzo pamiętał. Nie wiedział, że głowa bardzo bolała. To był koniec zapasów energii na ten dzień.

Pornograficznie i białkowo. Zapamietać.

Brak komentarzy: