Zapominam o tym, jak zapominam o innych rzeczach z pogranicza jawy i snu, które mi się przydarzają (a przecież to po prostu nauka z poziomu podstawówki): kiedy szybkim ruchem rozklejam podłużne koperty z pitami, pomiędzy warstwami kleju pojawia się mocno fioletowe światło. Taki ultrafiolet, choć strasznie bym chciała tego słowa uniknąć, bo to raczej świetlna pieczątka (jakby to nie było manieryczne), z gatunku tych, które pamiętamy z dzieciństwa... I przy następnej kopercie następna , nieregularna linia światełka. Przyjemność, której nie można zatrzymać na dłużej.
wtorek, 26 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)